Region Francji położony w jej północno-wschodniej części. Alzacja. Je się tu kapustę kiszoną i sporo kiełbasy, często odwiedza się sąsiadujące Niemcy i Szwajcarię, a w wolnych chwilach chodzi się na spacer po okolicznych winnicach. To wszystko przez cały rok. Ale z końcem listopada, aż do Świąt Bożego Narodzenia, a czasem i do Nowego Roku przychodzi czas na świąteczne jarmarki, czyli marchés de Noël.
Wstęp do Alzacji
Małe miasteczka Alzacji często przypominają wnętrze bajek dla dzieci. Kto był w Eguisheim czy Riquewihr, dobrze wie, o czym mówię. Te kolorowe domki, rzeźbione futryny, doniczki czerwonych i różowych pelargonii w oknach. Artystyczne i estetyczne zamiłowania widać w strojeniu witryn, sklepowych szyldach, a w końcu w ilości sklepików z rękodziełem oraz małych malarskich ateliers.
Taka cukiernia na przykład. Otwarta na główną ulicę starówki Riquewihr. Na kilka metrów dookoła płynie nęcący zapach pieczonych ciastek, wanilii, rodzynek i rumu. Pierwszy stopień kuszenia – do sklepiku nie ma drzwi, więc wystarczy przystanąć i wyciągnąć rękę. Drugi stopień – pani cukiernik z koszem jeszcze ciepłych macarons chodzi i częstuje przechodniów niezależnie od tego, czy potem kupią jakąkolwiek ilość, czy też nie.
Parę kroków dalej wchodzisz do piwnicy winiarskiej. Spróbujesz wina, które powstało z gron zebranych w winnicy otaczającej miasteczko. Następne parę metrów spaceru i jesteś w sklepie z piernikami. Taki profil. Ciasta, ciasteczka, pierniczki, paczki z przyprawami korzennymi, foremki do wykrawania, konfitury, książki kucharskie. Wszystko, co tylko w jakiś sposób wiąże się z tematem. Wchodząc zanurzasz się w zapachu cynamonu, wychodzisz odrobinę oszołomiony. Jak dziecko, które mogło bezkarnie zajrzeć do chatki z piernika.
No dobrze… Miało być o adwencie.
Adwent po alzacku
Zbliżają się Święta. Coraz bliżej, coraz bliżej. W alzackim świecie z bajki zaczynają się dziać jeszcze bardziej magiczne rzeczy. Miejscowi nazywają te cuda marchés de Noël, czyli jarmarki bożonarodzeniowe. Każde miasto w regionie, duże czy zupełnie malutkie, organizuje swój własny program. Po pierwsze ulice, domy, drzewa, sklepy zaczynają uginać się pod bożonarodzeniowymi ozdobami. Po drugie w centrum miasta otwierają swoje podwoje świąteczne stragany. Budki z czymś do zjedzenia oraz stoiska z alzackim rękodziełem. Atmosfera jest niezwykła.
A my przejdziemy się dziś po adwentowej Miluzie.
Mulhouse i jej marché de Noël
Wieczór, wychodzisz na miasto. Od razu widać, że coś musiało się zmienić. Miluza zazwyczaj idzie spać z kurami, a pustymi ulicami na zeschłych liściach ślizga się nuda. A teraz? im bliżej centrum, tym trudniej przebić się przez gęstniejący tłum. Zresztą sam zwalniasz. Dookoła tyle rzeczy, dla których chce się przystanąć i popatrzeć.
Dekoracje, wielkie oświetlone choinki, widziałeś już nie raz. Ale tu każda ulica ozdobiona girlandami, w oknach mienią się światełka i prężą bombki. Żebyście wiedzieli, co się dzieje w Strasbourgu i Colmar.. tam dopiero.. Zachwycająco!
Zatrzymujesz się nie tylko z powodu błyskotek. Pieczone kasztany, kubek grzanego wina czy cydru, wreszcie – jakie to francuskie – ciepły naleśnik z nutellą. Kolejka? Trzeba poczekać? Nie szkodzi nic a nic. Nie jest w końcu tak lodowato, nawet dość zacisznie jak na zimę.
Skoro natomiast jesteśmy w Alzacji, to znaczy, że regionalna kuchnia również ma coś od siebie do dodania. Tartes flambées, mieszanki z ziemniaków i kiełbasek na gorąco i inne słone dania i przekąski. Nie wszyscy w końcu muszą kochać słodkie.
Zjadłeś? Z kubkiem grzańca idziesz dalej. Wchodzisz na centralny plac miasta, place de la Réunion, nad którym majestatycznie królują strzeliste wieże kościoła Saint-Étienne. Wchodzisz na schody tegoż, masz dzięki temu szeroką perspektywę. Po lewej kręci się karuzela dla dzieci – jakie to francuskie – a po prawej ogromne koło diabelskiego młyna. W żółtych fotelach można wznieść się ponad dachy i spojrzeć z góry jak alzacki bocian. Przed tobą na wprost rzędy budek artystów i drobnych rzemieślników, kucharzy i wszystkich, którzy produkują produkty regionalne i wyroby własne. Serce jarmarku.
Ciąg dalszy spaceru
Wchodzisz więc między stoiska. Alzackie kiełbasy, miody prosto z pasieki, bretzle z grubą solą albo tartym serem. Ale przede wszystkim różne twory alzackiej wyobraźni artystycznej. Glina, szkło, drewno, tkaniny. Przede wszystkim wybór dekoracji na choinkę i stół wigilijny, chmura bombek i zawieszek. Niektóre prawdziwe cuda i sztuka. Obok nich przedmioty różne bardziej uniwersalne, do kuchni, salonu czy ogrodu. Dzwonki, świeczniki, rzeźby. Osobną reprezentacją są kolczyki, bransoletki i naszyjniki. W sąsiedztwie piętrzą się paczki cukierków, kwadraty pierników i manale. Nie wspominając o świątecznych ciasteczkach, stanowiących bardzo mocną alzacką tradycję okołoświąteczną.
Tłum i gwar na rynku tą późną porą grudniowego wieczoru. Można jeszcze wejść pozwiedzać zasoby Muzeum Historycznego – wejście z tego samego placu, przyjemność za darmo. A jak się dobrze trafi, to i na koncert muzyki świątecznej (ale nie karaoke z „Last Christmas” Whamu, tylko raczej orkiestry smyczkowe czy dęte lub chóry i chorały) w kościele St.Étienne.
Alzacja, jarmarki bożonarodzeniowe, grudzień, oto kwintesencja świątecznego uroku. Jak byście byli w okolicy, to nie możecie tego przegapić! 🙂
Może znacie ciekawe tradycje adwentowo-świąteczne innych regionów Francji?
Napiszcie!
PS. Inne teksty na blogu, które mogą Cię zainteresować:
- Lokalne smakołyki z jarmarków bożonarodzeniowych, czyli kulinarne prezenty z Alzacji
- Grzane wino po alzacku
- 5 powodów, dla których warto wybrać się do Kaysersberg zimą
.
PS2. Jeśli jedziesz zimą do Alzacji, na pewno przyda Ci się mój zimowy przewodnik po Alzacji. Oszczędzisz mnóstwo czasu na przygotowaniu podróży i zwiedzania. Gwarantuję wiedzę lokalsa i słowiańską wrażliwość.
38 Odpowiedzi
Pieknie, smacznie kolorowo. Tak lubie ta atmosfere przedswiateczna. Zapach grzanca, prazonych migdalow, a przede wszystkim zapach choinek, uwielbiam. I wszyszko byloby pieknie, gdyby nie ostrzezenia w telewizji, ze zlodzieje, ze terrorysci, zeby byc czujnym. Eeee, ten Hamburg.
W Strasbourgu władze zastanawiały się, czy robić w tym roku marché de Noël, właśnie z powodu potencjalnego zagrożenia atakami.. Ale zdecydowali, że jarmark się odbędzie i ja się bardzo, bardzo cieszę! Nie traktuję spraw lekko – bynajmniej – ale nie można żyć w strachu.
Ale ja tez nie dam sie zwariowac i sie wybiore nie raz, tylko nie na ten glowny,najwiekszy. Zreszta te male sa milsze 🙂
Strasznie w takich momentach żałuję, że mam tak daleko do Francji..
Ula, przyjedź kiedyś do Alzacji! 🙂
Przepiękne zdjęcia!!! Wreszcie udało mi się odwiedzić świąteczny jarmark w Alzacji, chociaż wirtualnie… dzięki 😀
Przyjemność po mojej stronie 😉
Cudowne, cudowne zdjęcia!
Merci <3
Jakby tam była razem z Tobą… pięknie to opisałaś!
Dziękuję 🙂
Klimatycznie 🙂 Bardzo mi się spodobało w tej Twojej Alzacji 😉 A te pluszowe misie tak bezkarnie wiszące na budynku?! Przygarnęłabym każdego! 😀
Jarmarki świąteczne to bardzo fajna tradycja, można poczuć klimat świąt, spotkać się ze znajomymi i spowolnić rytm życia.
Cudne te misie, prawda? 🙂 Jarmarki są też w Niemczech, bardzo blisko nas – we Freiburgu na przykład 😀
We Włoszech też jest silna tradycja jarmarków bożonarodzeniowych, ale chyba nie są tak bajeczne jak te opisane przez Ciebie:)
Pozdrawiam świątecznie!
Bardzo lubię atmosferę włoskich miasteczek! Pozdrowienia!
Pięknie! u mnie szykuje się podobny post (mieszkając w Stras inaczej się nie da;) ) na kilku zdjęciach z resztą rozpoznaję Strasbourg, a Le Tire Bouchon polecam, bardzo fajna restauracja 🙂 A wybierasz się w tym roku do Kayserberg?
Madou, bardzo chętnie przeczytam Twój tekst o jarmarkach! Do Le Tire Bouchon muszę kiedyś wejść, od dawna mam ochotę 🙂 A co do Kaysersberg, to miałam to nawet w planach, ale chyba się nie wyrobimy z mężem czasowo.. Za to zamierzamy pojechać do Wesserling. Byłaś tam kiedyś?
Nie, nie byłam. Ja w tym roku wybiorę się jedynie na jarmark w Strasbourgu, niestety nie wszędzie da się na rowerze dotrzeć (w taką pogodę) 😉
Ja się pochwalę, za tydzień jedziemy do Strasbourga obejrzeć jarmark bożonarodzeniowy!
Excellent! Jo, to koniecznie przejdźcie się w okolice katedry i placu Kleber. Uliczki są przecudnie ozdobione!
Na pewno!!! Czy jest oprócz tego, co absolutnie powinnam zobaczyć, a co jest „schowane” przed oczami zwykłych turystów?
Ja się akurat kręciłam do tej pory po głównych szlakach, ale Madou mieszka w Stras, na pewno wie lepiej! –> http://zapistnik.blogspot.fr/ 🙂
O tak, w okolicach katedry koniecznie Carré d’Or, a na jednym ze stoisk na placu Broglie mają co roku najlepsze grzane wino 😀
Bardzo malowniczo to wszystko opisałaś ! Czyżby jakiś literacki talent w Tobie drzemał? 😀
Naprawdę przeniosłam się na chwilę w alzackie strony i jeszcze bardziej nie mogę doczekać się świat!
Merci !!! Wena przyszła i tekst się sam napisał 😉