Apetyt na podróże miałam od zawsze. – rozmowa z Tati z bloga Poszli Pojechali

Poszli Pojechali w Alzacji

Na początku czerwca w newsletterze, który wysyłam (prawie) co tydzień w piątek napisałam:

W poniedziałek spotkałam się w Colmar na kawę z Tati i Michałem z bloga Poszli Pojechali (to blog o podróżowaniu, bardzo go lubię) Przyjechali zwiedzić Alzację i z tego co mówili, bardzo im się tutaj podobało 🙂

Parę dni później napisałam mejla do Tati:

Hej, super było Was poznać, pospacerować i pogadać! Dziś rano wpadłam na pomysł, że chętnie bym Wam zadała kilka pytań do blogowej serii mini-rozmów pod tytułem ”spotkania w Alzacji”.  Nasze spotkanie w ten cykl wpisuje się idealnie 🙂

Poszli Pojechali byli w międzyczasie w kolejnych podróżach, ale na szczęście znaleźli chwilę czasu, aby podzielić się swoimi wrażeniami ze swojej pierwszej alzackiej wizyty. W swoim i ich imieniu zapraszam gorąco na krótką rozmowę o podróżowaniu, jedzeniu, blogowaniu oraz Alzacji.

*

Skąd się wziął u Was apetyt na podróże? I kiedy postanowiliście o nich pisać na blogu?

Apetyt chyba był zawsze. Nie zawsze były wystarczające finanse. Jeszcze parę lat temu możliwości do podróżowania też było znacznie mniej niż teraz. Pamiętam, że dosłownie w pierwszych zdaniach naszych rozmów z Michałem, na początku znajomości, krzyknęliśmy prawie jednogłośnie – jedzenie, wino, podróże. I tych kierunków się trzymamy. 

Pomysł na bloga przyszedł poniekąd z wdzięczności po przeczytaniu innych blogów w czasie przygotowywania się do podróży. Z miejsc, o których było mało informacji w Internecie, chcieliśmy przywieźć więcej szczegółów i się nimi podzielić z innymi.

Początkowo zabrakło wiedzy, chęci i systematyczności. Jednak jestem osobą, która, po powiedzeniu A, zawsze chcę powiedzieć B, a nawet Z. Pewnego sobotniego poranka wstałam i stwierdziłam, że skoro taki był plan, trzeba go zrealizować. Tak narodził się blog Poszli Pojechali.

Ani razu nie żałowaliśmy. Od tego momentu przejechaliśmy tysiące kilometrów, pełnych wspaniałych wrażeń i pysznego jedzenia, poznaliśmy masę ciekawych ludzi, z którymi przyjaźnimy się, podtrzymujemy kontakt albo lubimy się zobaczyć od czasu do czasu. Z każdego spotkania wynosimy dla siebie kolejne inspiracje, wskazówki.

Jak wybieracie kierunki kolejnych wypraw? I jak się do nich przygotowujecie?

W tym roku jeszcze Czechy, Portugalia. Może znowu Alzacja na święta? Wiem, że jest tam bajecznie w grudniu!!! 

Przygotowuję się zawsze w ten sam sposób – sprawdzam wiele postów osób, które już w tych okolicach były, zalecenia, na co zwrócić uwagę, czego spróbować, co jest regionalną specjalnością. Szukam reportaży, czytam o historii, by bardziej zrozumieć, jak miasto / region rozwijały się na przestrzeni lat / stuleci.

Mam magiczne notesy, w których trzymam notatki, wklejone etykietki spróbowanych win i listy postów do napisania po podróżach. Te ostatnie przerażają mnie najbardziej – bo mam wrażenie, że nigdy nie dojdę do ostatniego punktu 😀 Zawsze mam pomysły na więcej, szczególnie jeśli jedziemy w dane miejsce po raz kolejny!

Poszli Pojechali w Alzacji - Tati
Wszystkie zdjęcia z tekstu należą do Tati i Michała. Tutaj widok na jedno z alzackich miasteczek na Alzackim Szlaku Win.

Czy jest kraj lub konkretne miasto, do którego wracacie, mimo że znacie je na wylot? 

Obawiam się, że o żadnym mieście, nie mówiąc o kraju, nie mogłabym powiedzieć – znam je na wylot. Jesteśmy zakochani w Portugalii, Włoszech, Słowenii, Hiszpanii, Grecji. Wracamy tam przy każdej okazji, starając się zobaczyć kolejny kawałek tych krajów. Zawsze mamy poczucie, że jest za mało czasu, zawsze zostają jakieś dzielnice, do których jeszcze nie dotarliśmy, muzea, do których nie zajrzeliśmy, nie mówiąc o parkach, kawiarniach, restauracjach.

Teraz poznajemy Francję i coraz bardziej nam się tu podoba. Kolejny kraj, który chcemy poznać. A życie jest takie krótkie!!! Urlop – jeszcze bardziej.

To teraz wypytam Was o Alzację, skoro się nam udało spotkać w “moim” królestwie 😉 Na ile przyjechaliście, co zobaczyliście i jakie są Wasze pierwsze wrażenia?

Przyjechaliśmy na urodziny Michała (głównie) 🙂 Trzy dni to strasznie mało! Spacerowaliśmy szlakiem winnym wśród winorośli – z widokami bajecznymi, że zapiera dech w piersiach. Zobaczyliśmy Kientzheim, Riquewihr, Kaysersberg, Colmar. Fantastyczne wina, pyszne jedzenie (no może poza choucroute), domy jak z bajek i takie poczucie radosnej magii w sercu.

Najlepiej zwiedzać miasteczka w godzinach porannych lub wieczornych, kiedy główna masa turystów wraca do swoich noclegów, ulicy pustoszeją, znikają wszystkie stragany z pamiątkami. Zostają średniowieczne domy, o których czytałam jeszcze w dzieciństwie, kolorowe ulice, tonące w kwiatach (te róże i geranium!!!! <3 nigdy w życiu nie widziałam tyle róż!!!) – uśmiech nie schodzi z buzi!!!

alzacja z dziećmi

Przyjechaliście do Alzacji z moim przewodnikiem Wakacje w Alzacji. Jestem ciekawa, czy pomógł Wam zaplanować wyjazd i się do niego przygotować. 

Sama nie zrobiłabym tego lepiej (to odpowiedź mojej wewnętrznej perfekcjonistki :D). Pomyślałaś o wszystkim – na co zwrócić uwagę, jak się przygotować, w najtrudniejszych momentach – prowadzisz za rączkę przez rezerwację, żeby nikt w meandrach francuskiego się nie pogubił. Nie musiałam otwierać żadnych dodatkowych źródeł, żeby przygotować się do wyjazdu – przestudiowałam kilka razy przewodnik, wydrukowałam najważniejsze dla nas kartki, podkreśliłam punkty dla nas ważne. I gotowe!

Lepiej przyjechać tu samolotem czy samochodem?

To zależy, ile jest czasu na zwiedzanie. My przylecieliśmy na kilka dni, bo w tym roku wszystkie dni urlopowe zostały już zaplanowane i (prawie) wyczerpane. Ogromnie żałowaliśmy – bo wszystkie przysmaki, które moglibyśmy zabrać ze sobą z powrotem do Polski zostały na półkach winnic i sklepów.

Mocno ograniczającym czynnikiem też były trasy komunikacją miejską. Autobusy jeżdżą rzadko, rozkłady są tylko po francusku – przez to nie doczekaliśmy się naszego, przesiedziawszy w deszczu na przystanku 1,5 godziny zanim zamówiliśmy jedynego na 20 km w okolicy Ubera. Bolało! 😀

Następnym razem przyjeżdżamy zdecydowanie na dłużej i samochodem, pojeździć na spokojnie pomiędzy miasteczkami, korzystać z chwili delektując się nią powoli. (Całkowicie się zgadzam. O tym, że do Alzacji warto przyjechać samochodem pisałam TUTAJ – wtrącenie IR)

Jakie wspomnienia zabierzecie ze sobą?

Róże, wina, godzinne spacery, które mijają jak jedna chwila, niewyobrażalny spokój, uspokajający powolny rytm życia w miastach, zapach pieczonych makaroników (och <3), lista miejsc wciąż do zobaczenia, lista potraw, wciąż do spróbowania.

Poszli Pojechali w Alzacji

Poszli Pojechali w Alzacji - Tati

Poszli Pojechali w Alzacji

*

Les amis, a Wy jakie blogi podróżnicze czytacie?
Może macie pytanie do Tati z bloga Poszli Pojechali? Komentarze są do Waszej dyspozycji!

*

Inne wywiady na blogu, które mogą Cię zainteresować:
Spotkania w Alzacji: Wrocławianka na stażu Erasmus+
Cykl kilkunastu wywiadów z cyklu Francuskie historie Polek
Poszłam za serduchem. – rozmowa z Karoliną Banachowicz z bloga J’adore la France

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się