To nie jest oryginalny pomysł.. W tym samym czasie w to samo miejsce zjeżdża się miliard turystów. Można być pewnym, że te kilka dni będzie trzeba się przeciskać w tłumie. Ale z drugiej strony, przecież to pomysł romantyczny, pomysł szykowny. Majówka w Paryżu! (Tak naprawdę, to mieliśmy coś załatwiać w ambasadzie, a okazało się, że nie musimy. Ponieważ zdążyliśmy już kupić bilety na pociąg, cóż nam pozostało.. Ku mojej wielkiej radości.)
W majówkę w Paryżu MOŻNA:
– zmoknąć –
Co za niefart. Ciężko pracujący ludzie planują relaks, różne wyjazdy, rowery, spacery. A potem nastaje zimno i pora deszczowa. Na kilka dni, na długi weekend. Nie tylko w Warszawie takie historie..
Tak właśnie było. Środa, Miluza – zimno od kilku dni, pada. Czwartek, Paryż – pada okrutnie. Okrutnie, bo w turystów, cały ten tłum, który pełen nadziei wziął wolny piątek, wydał kasę na bilet i próbuje teraz znaleźć jakieś zgrabne wyjście z sytuacji – zwiedzić, ale nie przemoknąć. Piątek – pada nadal, chociaż mniej. Da się pospacerować, ale co 40 minut wyjmujemy parasol z torby. Sobota – słońce. Oczywiście, przecież wyjeżdżamy.
– stać w kolejce oraz zapoznawać się ze sztuką –
Do każdego muzeum. Mus.
Jeśli chcesz do Oranżerii, stoisz przed wejściem pół godziny, do Louvre’u – dwie, muzeum Orsay – trudno stwierdzić, cały plac ludzi, nie wiadomo, gdzie kolejka się w ogóle zaczyna. Aby zwiedzić Łuk Triumfalny, też trzeba poczekać.
Zniechęceni kłębiącym się tłumem postanowiliśmy odstać na wystawę w Grand Palais. Można powiedzieć, że wybraliśmy na chybił trafił. Plakat, nazwisko, twarz artysty – nieznane nam.
Mapplethorpe. Portrety, sylwetki, ujęcia męskich członków oraz kwiatów (poetyckie przyrównanie tych obu było ważnym cytatem wyklejonym na ścianie). Wrażenia: bez szału. Zdziwienie, że za wstęp płaci się dwa razy więcej niż za zwiedzanie Panteonu.
Tu o nagości i różnicach kulturowych kilka słów.
W każdym kraju linia demarkacyjna między tym, co można publicznie pokazać, a co jest już za daleko, za bardzo, za odważnie, układa się inaczej. To, co we francuskiej telewizji leci w południe, często w polskiej wchodzi dopiero od 20tej (na przykład odsłonięte kobiece biusty).
W Paryżu ceni się sztukę, a sztuka ceni piękno ludzkiego ciała. Muzy przed muzeum Orsay, rzeźby w Ogrodach Trocadero pokazują na poważnie, a ogromna figura nagiego nie-buddy na środku chodnika przed Panteonem, na wesoło. Na artystycznie – fotografie nagich mężczyzn na wystawie Mapplethorpe’a wchodziły w skład głównej części ekspozycji i jedynie obrazy o pornograficznym kalibrze zostały umieszczone w oddzielnym pomieszczeniu za zasłonką, ‘dla osób powyżej 18go roku życia’. Zwiedzając z małymi dziećmi lepiej dobrze sprawdzić temat wystawy.
– spotkać Polaków –
Może w Paryżu jest ich nawet więcej niż Francuzów? Takie właśnie mam wrażenie.
W majówkę w Paryżu NIE MOŻNA:
– wypić wina –
Parę miesięcy temu popełniłam na blogu wpis-poemat, a nawet pean na cześć francuskiej uprzejmości. Jednak tak to jest, im głębiej w las…. Może po prostu najpiękniej w Paryżu, ale najmilej poza nim?
W każdym razie, uzupełniam opinię o kelnerach. Zauważyłam, że wcale nie jest tak, że oni są obcesowi i aroganccy wobec turystów, którzy nie mówią po francusku (obiegowa opinia).
Nie, oni po prostu są obcesowi i aroganccy.
Szliśmy sobie. Już po porze lunchu, ale ciągle w tym mniej więcej czasie. Idziemy, widzimy sympatyczne resto/bistro. W zasadzie nie zwróciliśmy uwagi na szyld, a na kilka stolików przed wejściem i na parę osób siedzących przy kieliszku wina.
Ej, może lampkę czerwonego w takim razie? Romantycznie, no i chętnie na chwilę usiądziemy, miło tu. Wchodzimy. Bardzo ciasne, ale ładne miejsce.
Kelner (właściciel?) wita nas głośno, z otwartymi ramionami, żartem, odsuwa stolik dla dwojga (tak ciasno, że trzeba wysunąć stolik na środek, żebym mogła usiąść na ławie). OK. Myślimy chwilę, potem zamawiamy. To znaczy chcemy zamawiać.
Pan kelner dowiaduje się, że dwa chablis. I tu robi się nieprzyjemnie. Nieprzyjemnie i głośno.
Pan mówi (rozpędza się, zaraz niemal krzyczy), że jaktotylkowino i jaktoniebędziemyjeśćcalegoposiłkuprzecieżtorestauracjaaniebar. On nie przyjmie zamówienia. Przecież jesteśmy w restauracji! – to zdanie powtórzy jeszcze z 5 razy, aż mu szepnę, że naprawdę rozumiemy po francusku i rozumiemy też i to zdanie.
Finito. Więc tak jak wcześniej odsunął mi elegancko stolik, tak teraz czekał z założonymi rękami, aż sobie odsunę sama i wyjdziemy. On nie będzie nas obsługiwał, bo na wino możemy sobie pójść do baru. Wyszliśmy trochę oszołomieni. Na szczęście za rogiem Sekwana, widok na Notre Dame, most z kłódkami zakochanych – jakoś nam łatwiej było strząsnąć z siebie myśl o francuskim kelnerze, który nie obsłuży.
– wejść do Musée d’Orsay –
Nabyliśmy sporo wiedzy praktycznej. Na przykład, w święto pracy, pierwszego maja, Francuzi nie troszczą się o fantastyczną okazję do zarobienia na turystach. Jak święto pracy, to dla każdego – muzea i sklepy są zamknięte.
Otwarte były (sprawdziliśmy): cmentarz Père-Lachaise, restauracje i bary (całe szczęście, bo ciągle padało). Do Orsay poszliśmy również dzień później, ale okazało się, że to pomysł przynajmniej 1/3 pozostałych turystów. A więc nie. Może po prostu trzeba przyjść wcześnie rano, jak w Polsce do lekarza?
(1.05.2014)
(2.05.2014)
Pożarłam Paryż
Wszystko widziałam, wszystko sfotografowałam. Mimo regularnych opadów wymusiłam na mężu dwa dni zwiedzania. I na koniec drugiego dnia, właśnie gdy wspinaliśmy się na wzgórze Montmartre zaświeciło słońce.
Zwiedzanie ukoronowane bazyliką Sacré-Cœur, order męstwa dzielnemu mężowi przyznany, a ja rozchorowałam się już następnego dnia (nie należy długo chodzić w mokrych butach, nie należy..).
Zrobiłam ok. 500 zdjęć, poznałam kilku niemiłych kelnerów, zjadłam sushi niedaleko Odéonu, wypiłam czekoladę z widokiem na Łuk Triumfalny, mam foto przed Louvrem, opanowałam poruszanie się metrem i RER. Weekend udany.
0 Odpowiedzi
Bilety kupione online ratują życie 😉
Ja lubię Montmartre, ale w te nieliczne dni, kiedy nie ma tam turystów. Chyba raz jeden mi się trafiła taka radość – było bardzo deszczowo 😉
Pozdrowienia!
WOW jestem w szoku!!!!!!! Przez kelnera :/ Mam nadzieję, że podczas naszej wizyty w kwietniu nie będzie takich tłumów, my będziemy od środy do soboty na dodatek 🙂
Co do kelnerów to słyszałam, że im bliżej Wieży Eiffle’a, tym gorsza obsługa (pewnie innych większych zabytków – Notre Dame – też to dotyczy, bo my zostaliśmy tak potraktowani właśnie w tej okolicy). Pewnie trzeba rzeczywiście też dostosować się do francuskich pór posiłków (ale chyba w Hiszpanii macie podobnie) – między 12-14tą wszyscy idą na lunch, więc zamawianie samej przekąski albo tylko kieliszka wina nie jest mile widziane 😉 Wspaniałej wycieczki w każdym razie ! 🙂