Super, że tutaj trafiłeś!
Masz ochotę na kawałek mojej historii? Jest tu i długie wzdychanie do Francji, nagłe zwroty akcji, spełnienie marzeń i ich słodko-gorzki smak. Górki i dołki. Jak w życiu. I jak w niezłym scenariuszu filmowym.
Historia jest nieco przydługa, więc najlepiej przygotuj sobie do lektury kubek kawy albo dobrej zielonej herbaty. Zapraszam!
Moja historia
Marzyłam o Francji przez kilkanaście lat. Interesowałam się nią, uczyłam się języka (uwielbiam!!!), wyjeżdżałam na krótkie francuskie wakacje, kiedy tylko pojawiała się okazja. Byłam nią zafascynowana i marzyłam, aby pewnego dnia tam zamieszkać.
Dwanaście lat później. Pewnego dnia, w czasie wakacji pod Paryżem poznałam Mojego Ulubionego Francuza. W dzień naszego spotkania rozśpiewały się wszystkie ptaki w okolicy, dzwony paryskich kościołów biły nieprzerwanie, a z nieba spadł złoty pył. No… prawie 😉 Niemniej, trzynaście miesięcy później wyszłam za niego za mąż i przeprowadziłam się do Alzacji. Euforia i spełnione marzenia. Mieszkam we Francji! Ale tu pięknie!
Marzenia mają jednak swoją cenę. Przeprowadzając się zwolniłam się ze świetnej pracy, w której miałam fajne perspektywy i wspaniale się czułam. Zostawiłam w Polsce całą rodzinę, przyjaciół, znajomych. Oraz tę wygodną sytuację, na którą się pracuje latami, że nic nikomu nie musiałam już udowadniać.
W zamian poznałam Francję od kulis. Jak mawiają Francuzi “the good, the bad and the ugly”.
Miałam to, o czym latami marzyłam: kąpałam się codziennie w języku francuskim, zwiedzałam bajeczną Alzację, jadłam śmierdzące sery i piłam białego Gewurtztraminera (sławne alzackie wino).
Jednak oprócz życia w swoim własnym śnie dostałam w pakiecie szok kulturowy, szok językowy i dużą dawkę samotności. Na dokładkę problemy z odnalezieniem się na francuskim rynku pracy (w Alzacji nie ma dla mnie dobrych ofert + mam nietypowy profil zawodowy). Do tego skok wewnętrznych niepokojów i rozbicie poczucia własnej wartości na drobne kawałki.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, tak? A Francuzi mówią na to po prostu „C’est la vie”.
Upłynęło kilka lat. Z szokiem kulturowym i językowym uporałam się szybko. W mojej nowej codzienności wydeptałam świeże ścieżki. Stworzyłam nową sieć relacji (Z niektórymi trzeba było się pożegnać, najsilniejsze przetrwały próbę odległości, nawiązałam mnóstwo nowych.) Zawodowo przeszłam długą i krętą drogę, ale światło w tym tunelu świeci coraz jaśniej.
Co teraz?
Pierwszy krok. Pozostańmy w kontakcie.
Jak się wkurzyć po francusku, kiedy nie lubisz przeklinać? Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich i poznaj łagodniejsze zamienniki francuskich wulgaryzmów.
Krok drugi. Napisz mi kilka słów o sobie.