Nagrania do „Jestem z Polski” – jak było i czego się nauczyłam?

jestem z Polski

Pod koniec lipca spędziłam trzy bardzo intensywne dni na nagraniach do programu „Jestem z Polski” produkowanego przez TVN Style. Dziś, niemal w przeddzień premiery odcinka chcę Ci trochę opowiedzieć o kulisach i realizacji. A także o kilku osobistych ważnych momentach i odkryciach.

(EDIT: Alzacki odcinek „Jestem z Polski” to ósmy odcinek dziesiątego sezonu. Można już obejrzeć na TVN Style albo na stronie player.pl (dla tych, którzy nie mają TVN Style albo telewizora).

Wspomnienia spisywane na gorąco 

Udział w „Jestem z Polski” to było dla mnie coś naprawdę dużego. Propozycja, szybkie dogrywanie szczegółów, planowanie odcinka i wreszcie dzwonek do drzwi, „Cześć, to my, ustawimy co trzeba i zaraz będziemy zaczynać”. 

Wspaniała przygoda. Tak dokładne oderwanie się od rzeczywistości, że wracając samochodem z ostatniego spotu nagraniowego miałam wrażenie, jakbym wracała z wakacji. Wakacji do innego wymiaru.

Jednocześnie “wakacje” to dyskusyjne słowo.

Tak intensywnych dni “pracy” nie doświadczałam od lat – i właściwie wcale nie powinnam wstawiać tu cudzysłowia. To była PRACA. Ale na maxa fajna!

Trzy dni od rana do wieczora. Raz w sumie do nocy – bo nagrywanie drugiego dnia skończyliśmy o 21:30. Tempo mieliśmy duże, w programie mnóstwo. Przez trzy dni upały – to było akurat ciężkie.

Ekipa, z którą nagrywałam (czyli dziewczyna od scenariusza i nieoceniona suflerka, ogarniaczka od umów, operator kamery, operator dźwięku) byli cudowni! Po piętnastu minutach miałam wrażenie, jakbyśmy się znali od dawna. Atmosfera pracy była dzięki nim totalną przyjemnością.

Trzy dni? Co robiliście w tym czasie?

W bardzo dużym skrócie: Było nagrywanie z rodziną. Szczególnie dzieci były wyjątkowo dzielne! Jak pięciolatce (która nie ma w domu telewizora) wytłumaczyć, po co robić kilka dubli?

Dubli – bo mama się uczy, bo mamie poplątał się język, bo trzeba coś poprawić, żeby było płynniej.

Dzieci świetnie sobie poradziły, mąż też. Z teściów też jestem na maxa dumna. Mieli wiele obaw, ale jak już zaczęła się akcja (czyli kiedy do nich wszyscy przyjechaliśmy) to dali z siebie wszystko. Miałam też wrażenie, że dobrze się przy tym bawili.

Co więcej? Oprowadzałam po Miluzie, czyli po “moim” mieście. Przy okazji spotkaliśmy się – na wizji – z moimi dwiema koleżankami. Obie są emigrantkami, obie są wulkanami energii i wypadły wspaniale!

Było też małe tournee po Alzacji. Pojechaliśmy do Riquewihr, jednego z najpiękniejszych miasteczek na Alzackim Szlaku Win.

W tym samym miasteczku, o którym pisał Jan z ostatniego artykułu

Skok naturszczyka do głębokiej wody

Po pierwszym dniu wróciłam z kosmiczną migreną. Dość powiedzieć, że wracając z ekipą ich samochodem do mnie do domu przez cały czas bardzo się starałam nie zwymiotować.

Nerwy po prostu. Zmęczenie. Kosmiczne zmęczenie. Do tego cały dzień byłam głową nie tylko “przy sobie” – a i tak miałabym co robić, bo to był skok na główkę do zupełnie nieznanej wody, do tego w ogóle uczyłam się pływać! Ale pierwszy dzień kręcił się w całości wokół nagrań z rodziną. Więc non stop z tyłu głowy zajmowałam się też tym, czy dzieci są zaopiekowane i czy dobrze się w tym czują, czy mąż dobrze czuje się w sytuacji, i czy teściowie też? Bardzo, bardzo wyczerpujące.

Czułam się naturszczykiem, ale podtrzymywała mnie myśl, że wszyscy, którzy biorą udział w tym programie startują z tych samych bloków startowych. Do tego przypominałam sobie dobre słowa, zachęcające, które dostałam od ludzi tuż przed nagraniami do programu. Oni we mnie wierzyli, to ja też pozwoliłam sobie wierzyć w siebie.

Drugiego dnia czerpałam już z jakiegoś źródła energii, o którym nie miałam nawet pojęcia. 

Pierwsze wrażenia po nagraniach do „Jestem z Polski”

Dużo się przez te trzy dni nauczyłam.

O tym, że mówienie przed kamerą to osobna sztuka. Trzeba mówić treściwie i zwięźle. “Zwięźle” – to nie jest mój pakiet talentów (haha). Ja lubię długo, dokładnie i opisowo. Ale starałam się dostosować.

W takich okolicznościach, kiedy dochodzi jeszcze stres i inne emocje, trochę zmęczenia, a upał też nie pomaga – to, co się chciało powiedzieć… gdzieś niknie z głowy. Łatwo wtedy wejść w banał, mówić zdania, które “dobrze brzmią”, ale są półprawdami.

Może stąd to częste poczucie (które przebijało w opiniach, które słyszałam od moich Czytelników), że emigranci w tym “Jestem z Polski” mówią o emigracji w przesłodzony sposób? 

Teraz myślę, że jednak trudno w okolicznościach tego programu pokazać złożoność i całą prawdę emigracji.

Nauczyłam się dużo o sobie

Na przykład tego, że podoba mi się taka praca! Nigdy bym siebie o to nie podejrzewała w sumie. Ale tak, bardzo mi się podobało pracowanie i przy przygotowaniach i przy realizacji programu. Życie, wszechświecie, jestem gotowa na więcej!

Usłyszałam kilka komplementów, które wiele dla mnie znaczą. Na przykład ten, że mam bardzo przyjemny głos, którego dobrze się słucha. To może kiedyś podcast? A może kanał na YouTube’ie? 

Warto próbować, nawet jeśli się człowiek boi i ma milion obaw. Z moją psiapsiółą spędziłam cały jeden dzień obgadując temat i potencjalne ryzyka Z KAŻDEJ strony. Właściwie byłam pewna, że jednak nie wezmę w nim udziału. Bo obaw było zbyt wiele! Niektóre brzmiały na maxa sensownie i “strasznie” – co jeśli dzieci zachorują w ostatnim momencie??? 

Z moją Lily Fields z podcastu Sing With Your Feet
Z Mają z Comme En Pologne

Premiera alzackiego odcinka „Jestem z Polski” już w piątek 21/10 o 22:25

Wszystkie te myśli i spostrzeżenia spisałam na bieżąco od razu po nagraniach. Nie chciałam, aby cokolwiek mi uciekło. 

Od trzech gorących lipcowych dni nagraniowych minęło już trochę czasu. W tym tygodniu w piątek 21/10 o 22:25 na TVN Style mój odcinek “Jestem z Polski” ma swoją premierę. 

(Na player.pl można go obejrzeć już dziś.)

Bardzo serdecznie Cię na niego zapraszam i mam nadzieję, że Ci się spodoba. Czekam na Twoją opinię (tutaj pod tekstem albo możesz też napisać mi mejla na adres izabela@mojaalzacja.pl).

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się