Marzenia mają swoją cenę. – rozmowa ze mną w cyklu Francuskie Historie Polek

Francuskie Historie Polek to seria kilkunastu wywiadów z Polkami mieszkającymi w różnych częściach Francji o tym, jak wygląda ich francuska emigracja. Na zakończenie drugiej edycji tego cyklu postanowiłam opowiedzieć Wam więcej o sobie i sama odpowiedziałam na pytania, które do tej pory zadawałam innym.

Tak jak wszystkie Francuskie Historie Polek, mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się Wam pomocne – czy to w decyzji o wyjeździe do Francji, czy już na etapie zmagań z francuską rzeczywistością.

Bonne lecture!

*

Opowiedz parę słów o sobie na początek. Jak wyglądało Twoje życie przed wyjazdem z Polski? Czym zajmujesz się na co dzień teraz we Francji?

Dla tych, którzy mnie jeszcze nie znają, nazywam się Izabela Rabehanta, jestem autorką tego bloga i we Francji mieszkam od prawie pięciu lat (2018).

Przed emigracją mieszkałam w Warszawie i prowadziłam dość intensywne życie. Studia, praca, śpiewanie, pisanie, podróżowanie. Wszystko na raz. Zawsze mnie nosiło.

Z kolei Francję w sercu nosiłam od czasów wczesnego liceum i zawsze wiedziałam, że kiedyś będę tu mieszkała. W większych szczegółach o mojej francuskiej historii napisałam na stronie O MNIE.

marzenia mają swoją cenę

O POCZĄTKACH WE FRANCJI

Od kiedy jesteś we Francji? Jak to się stało, że osiadłaś tu na stałe?

Przeprowadziłam się tutaj zaraz po ślubie z Francuzem mojego życia 😉 Niedługo minie pięć lat od tego momentu.

Jakie są Twoje wspomnienia z pierwszego roku po zamieszkaniu we Francji? Co było najprzyjemniejsze, a jakie aspekty okazały się trudne?

To był najbardziej niezwykły rok w moim życiu. Przede wszystkim koktajl euforii, odkrywania niesamowitych miejsc i zachwytu, który zapierał dech w piersiach. Jednocześnie był to rok odkrywania wszystkich barw francuskiej codzienności w jej dość trudnym wydaniu, pasmo małych (nie zawsze przyjemnych) szoków kulturowych, a także wielu miesięcy blokady językowej, która wzięła mnie “znienacka”.

Najprzyjemniejsze było na pewno zwiedzanie Alzacji. Wielu wrażeń dostarczało mi również poznawanie Francji z bliska. Fakt, że mogłam konfrontować swoje wcześniejsze wyobrażenia z rzeczywistością dostarczał mi wiele radości. Zwykłe rzeczy. Kupowanie bagietek, próbowanie nowych smaków, poznawanie zwyczajów a także sposobu, w jaki Francuzi mówią na co dzień.

Z trudności wymieniłabym w pierwszym rzędzie takie tematy jak język i praca. Przed wyjazdem znałam francuski, nawet miałam pozdawane certyfikaty aż do poziomu C1, ale zderzenie z językiem mówionym na co dzień okazało się i tak dość bolesne. Szukanie pracy również poszło znacznie trudniej niż się na to przygotowywałam.

Jakie były Twoje pierwsze francuskie zdziwienia?

Kulturowe różnice to jeden z moich ulubionych tematów. Powstało z tego wiele blogowych tekstów, jak choćby seria o życiowych anegdotkach (do przeczytania TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ).

O francuskich zdziwieniach, kulturowych smaczkach, mogłabym mówić bez końca. Do jednych z pierwszych należą między innymi: fakt, że w kiosku nie można kupić proszka przeciwbólowego, o obrazie Mony Lisy wszyscy mówią La Joconde, a przy stole Francuzi strasznie kruszą i wcale się tym nie przejmują.

Co we Francji lubisz najbardziej? Co warto byłoby przenieść na polski grunt?

Wiele rzeczy mi się tu podoba, ale przeniosłabym chyba poczucie własnej wartości – i w odniesieniu do nas samych jak i dumę narodową (niekoniecznie w wydaniu ściśle patriotycznym czy tym bardziej nacjonalistycznym).

W Polsce wpaja się nam (szczególnie dziewczynom), że skromność jest wielką zaletą. I często jest, oczywiście. Ale równie cenna jest również zdrowa duma z tego kim się jest i co się umie. A na poziomie narodowym, co jako kraj sobą reprezentujemy, jak piękną i bogatą mamy historię oraz jak wiele dobrych rzeczy potrafimy zrobić.

Eguisheim marzenia mają swoją cenę

FRANCJA I FRANCUZI NA CO DZIEŃ

Czy przed wyjazdem znałaś język francuski? Jaką rolę znajomość języka odegrała dla Ciebie w odnalezieniu się we Francji?

Znałam i to całkiem dobrze. Do języka francuskiego pałałam wielką miłością i bardzo lubiłam się go uczyć. Problem w tym, że materiały do nauki okazały się mało przystające do potrzeb posługiwania się językiem na co dzień.

Co z tego, że potrafiłam napisać rozprawkę na temat zalet i wad demokracji, streścić artykuł o ekopaliwach, czy że przeczytałam Panią Bovary w oryginale, jeśli na myśl o wybraniu się do mięsnego dostawałam gęsiej skórki.

Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że większy nacisk powinnam położyć na ćwiczenie rozmówek na tematy mocniej związane z życiem codziennym. Skupić się na takich jak cieniowanie włosów u fryzjera, wizycie w urzędzie skarbowym, czy na przedstawieniu swojej dotychczasowej ścieżki zawodowej na rozmowie o pracę.

Znajomość francuskiego to być albo nie być, kiedy mieszka się we Francji. Tu dyskutuje się na każdym kroku. Sąsiadka zapyta, co u ciebie słychać, na poczcie zapytają skąd jesteś, bo masz taki “drobny, czarujący akcent”, a pani w mięsnym krojąc kawałek karkówki zapyta, co będziesz z niej gotować.

Czy było Ci łatwo odnaleźć się wśród Francuzów i poczuć się jak „swoja” a nie „przyjezdna”? Co może pomóc?

Jeśli nie masz problemu z dostosowywaniem się do nowych zwyczajów, a integrację uważasz za przywilej, a nie narzucone zło konieczne, z którym trzeba walczyć, to nie Francuzi znacznie chętniej cię zaakceptują.

Najbardziej pomaga język, chęć nawiązania kontaktu oraz szczere interesowanie się drugą osobą. Zwyczajnie, jak wszędzie.

Przeszkadzać może z kolei trzymanie się kurczowo towarzystwa Polaków. Diaspory są fajne, ale jedynie wtedy, jeśli nie tworzą alternatywnego światka w emigranckiej rzeczywistości.

Ważną rzeczą dla emigranta jest odnalezienie się na lokalnym rynku pracy. Jak to wyglądało u Ciebie?

To taki temat, który wśród wielu fantastycznych rzeczy, które spotkały mnie we Francji, mocno pokazał mi, że marzenia mają swoją cenę. Dostaje się jedno, ale traci inne. W moim przypadku monetą było moje bardzo satysfakcjonujące i intensywne życie zawodowe, jakie prowadziłam w Polsce.

Przyjeżdżając myślałam sobie, że skoro mam dobre CV, pracowałam w bardzo ciekawych miejscach i mówię biegle po angielsku (a większość Francuzów ma z tym problem) to znalezienie pracy nie będzie dużym problemem.

Myliłam się.

We Francji liczy się kilka rzeczy; francuskie wykształcenie, francuskie doświadczenie zawodowe oraz jednolity profil zawodowy (najlepiej wąska ścieżka od studiów, przez staże, po kolejne miejsca pracy). A do tego w Alzacji z obcych języków króluje język niemiecki. Nie wpisywałam się zupełnie w ten model, więc na pierwszą stałą pracę czekałam bardzo długie dwa lata.

Praca, którą w końcu znalazłam (byłam asystentką handlową w firmie produkcyjnej) zupełnie mnie nie pasjonowała. Traktowałam ją raczej jako bilet wstępu na francuski rynek pracy oraz praktyczne ćwiczenie z zawodowych zagadnień takich jak język biznesowy, rozmowy przez telefon (nigdy tego nie lubiłam, a we Francji rozmawianie przez telefon urosło do rangi mojej fobii, więc miałam okazję się przełamać), czy sama nauka, jak Francuzi funkcjonują w środowisku zawodowym.

Piszę wszystko w czasie przeszłym, bo właśnie dokonałam rewolucji w moim życiu. Odeszłam z pracy. Oprócz wielu niewątpliwych zalet, moja praca miała też sporo ciemnych stron. Z mobbingującą szefową na czele. Nie wytrzymałam, a zwolnienie się okazało się najlepszą rzeczą, jaką mogłam w tej sytuacji zrobić.

Szczęśliwie się złożyło, że nagle do moich drzwi zapukała inna praca. Otrzymałam propozycję nie do odrzucenia. Szczegółów nie chcę jeszcze zdradzać, ale trzymajcie kciuki. Ja już nie mogę się doczekać początku współpracy!

Jaką radę mogłabyś dać osobie, która właśnie przeprowadziła się w te strony i chce znaleźć pracę? Od czego powinna zacząć?

Po pierwsze warto szlifować język francuski. Po drugie, szukać potencjalnych pracodawców jeszcze będąc w Polsce. A po trzecie przygotować dobre CV à la française (TUTAJ podaję kilka wskazówek).

Będąc już we Francji z kolei, dobrze stworzyć swój profil na portalach pośrednictwa pracy, bo działają naprawdę prężnie. A jeśli szukanie pracy się przedłuża, nie ma co się bać Urzędu Pracy czyli Pôle Emploi. Oprócz ofert pracy można w ten sposób zorganizować sobie różne kursy (na przykład językowe) oraz szkolenia zawodowe.

Blogujesz od wielu lat. Skąd wziął się pomysł na założenie bloga i czym jest dla Ciebie pisanie w sieci?

Bloga założyłam bardzo krótko po przeprowadzce do Francji. To była potrzeba serca. Byłam tak szczęśliwa, że moje wieloletnie marzenie o Francji wreszcie się zrealizowało, że nie byłam w stanie zatrzymać moich nowych francuskich doświadczeń dla siebie. Czułam palącą potrzebę opowiadania o moich nowych odkryciach.

Jesteś mamą Pauliny. Jak to jest być mamą na emigracji?  

Macierzyństwo na emigracji niesie dodatkowe wyzwania. Oddalenie od domu rodzinnego, mamusi, która ugotuje rosołek, czy przyjaciółki, która wpadnie posłuchać o aktualnych frustracjach, tego po prostu nie ma. Nie dość, że to sprawy, za którymi regularnie się tęskni na emigracji, to macierzyństwo wyciąga te bolączki na nowo, z jeszcze większą siłą.

Mam to szczęście, że z rodziną mojego męża jesteśmy bardzo blisko emocjonalnie. Choć nie mieszkamy w tym samym mieście, to i tak zawsze możemy liczyć na ich wsparcie w razie nagłej potrzeby. Zdaję sobie jednak sprawę, jak ciężko musi być tym emigracyjnym mamom, które nie mają nawet takiej pomocy.

Gdy zostałam mamą odkryłam również, że jestem bardziej przywiązana do polskości niż mi się wcześniej wydawało. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo zależy mi, aby przekazać mojej córce język polski z jego kulturowym bogactwem. Konsekwentnie zwracam się do małej po polsku, a mój mąż po francusku niezależnie od okoliczności czy miejsca w jakim się znajdujemy.

Widzę też sporą różnicę między francuskimi i polskimi mamami. Wspominała już o tym w rozmowie Agnieszka. Francuzki mocniej stawiają na kształtowanie niezależności u dziecka od samych początków. Wpływa to między innymi na takie sprawy jak długość karmienia piersią, które we Francji rozpowszechniło się znacznie mniej niż w Polsce, podejście czy lulać dziecko do snu czy zostawiać, aby samo nauczyło się zasypiać czy choćby korzystanie ze słoiczków z gotowym jedzeniem a przygotowywanie posiłków samemu. We mnie w tym względzie obudziła się rasowa matka-polka i dobrze mi z tym.

zwiedzanie Strasbourga marzenia mają swoją cenę

EMIGRACJA

Emigracja zmienia w życiu niemal wszystko. Jakie zmiany odczuwasz najmocniej?

Na początku po przeprowadzce do Francji oprócz euforii, najmocniej odczuwałam również stan wyrwania z mojego aktualnego środowiska.

Oddalenie od rodziny, przyjaciół, zostawienie pracy, którą bardzo lubiłam, brak możliwości wyjścia z koleżanką na kawę w Coffee Heaven na Rondzie ONZ czy do mojej ukochanej Kinoteki bardzo mi doskwierały. Długo nie mogłam do tego przywyknąć.

Czego emigracja Cię nauczyła?

Przede wszystkim wytrwałości. Tego, że nie można się zniechęcać, gdy coś się nie uda za pierwszym, za drugim, czy nawet za trzecim razem. Jeśli tylko sprawa należy do ważnych czy bardzo nam na niej zależy, trzeba próbować do skutku.

Gdybyś mogła cofnąć czas, czy jeszcze raz zdecydowałabyś się na Francję? Może coś zrobiłabyś inaczej?

Na pewno ponownie wybrałabym francuską emigrację. Mimo słabszych okresów czy momentów zniechęcenia, Francja jest najciekawszym i najbardziej emocjonującym ze scenariuszy, które mogły mi się przytrafić.

Jednocześnie, tak jak wspomniałam wcześniej, marzenia mają swoją cenę. Myślę, że kiedyś wielu rzeczy nie widziałam, albo nie chciałam zobaczyć. Nie doceniałam trudności, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć, choćby w temacie szukania pracy.

Z drugiej strony bez marzeń nie da się żyć. A gdy się spełniają, bierze się je z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Czy coś zrobiłabym inaczej? Poszukałabym więcej informacji praktycznych o tym, jak żyje się we Francji. Czytałabym więcej materiałów jak choćby ta seria, Francuskie Historie Polek. Być może skontaktowałabym się z którąś z blogerek mieszkających we Francji z konkretnymi pytaniami, jakie chodziły mi po głowie przed wyjazdem.

Czy zdarza Ci się tęsknić za Polską? Za czym najbardziej?

Minęła już ta faza, kiedy brak Polski – przede wszystkim w postaci rodziny, przyjaciół, ulubionych miejsc – odczuwałam na co dzień. Nadal tęsknię, ale przyzwyczaiłam się do nowego porządku mojego życia. Najczęściej silną tęsknotę odczuwam, gdy zbliżają się święta, a z nimi różne rodzinne wydarzenia, w których nie mogę uczestniczyć.

Niemniej, gdy na fejsbukowej ścianie mignie mi zdjęcie Warszawy, czuję ukłucie w sercu. Regularnie dopada mnie też chęć na jakieś typowo polskie jedzenie. Zrobiłabym sobie leniwych czy choćby naleśniki z serem, gdyby polski biały ser można było kupić gdzieś w pobliżu. (Tak, wiem, że w Niemczech – a to w sumie niedaleko od Miluzy – można znaleźć polski sklep, ale bardzo rzadko jest nam tam po drodze.)

Czy do emigracji we Francji można się przygotować? Co poradziłabyś osobie, która zastanawia się nad wyjazdem na stałe do kraju nad Sekwaną?

Po pierwsze, szlifuj francuski z naciskiem na sytuacje życia codziennego. Po drugie, przemyśl swój zawodowy profil. Im lepiej przedstawisz jak jeden element wynika z drugiego i tworzy spójny obraz, tym lepiej. Po trzecie, szukaj informacji o praktycznej stronie mieszkania we Francji. Takim sposobem unikniesz różnych – nie zawsze miłych – niespodzianek.

Na koniec, powiedz proszę, jakie jest Twoje ulubione miejsce we Francji, które Twoim zdaniem, koniecznie trzeba zobaczyć.

Alzacja! Małe, bajkowe miasteczka na Alzackim Szlaku Win latem oraz magiczna atmosfera jarmarków bożonarodzeniowych zimą po prostu trzeba zobaczyć.

Świąteczne jarmarki, czyli marché de Noël, oczarowały mnie tak bardzo, że przygotowałam cały zimowy przewodnik po Alzacji, gdzie grają główną rolę.

*

Les amis, jestem ciekawa Waszych emigracyjnych doświadczeń. Mam nadzieję, że podzielicie się nimi ze mną w komentarzu pod tekstem. 

Jeśli macie jakieś pytania na temat mojej emigranckiej historii, również dajcie znać. Z chęcią odpowiem!

Foto główne: Ania Dedo

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

12 Odpowiedzi

  1. Wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć 😉 To był bardzo fajny cykl i myślę, że pomoże nie jednej przyszłej emigrantce znieść trudy odnalezienia się we Francji.

    Podpisuję się pod fragmentem o poczuciu własnej wartości. Bez niego za granicą deprecha murowana 😉 Przed wyjazdem trzeba je wzmocnić tak bardzo, jak tylko się da.

    A czytając fragment o Matce Polsce Emigrantce, miałam wrażenie, że czytam o sobie 😉

    1. Super tekst Iza:) cała seria była bardzo fajna, ale ten z Tobą w roli głównej lubię najbardziej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się