Razem z blogerami językowymi i kulturowymi zapraszam Was na kolejną edycję naszego projektu „W 80 blogów dookoła świata”. Tym razem każdy z autorów odpowie na na pięć pytań. W centrum zainteresowania jest bloger (jego historia, perspektywa, doświadczenie) oraz kraj, o którym pisze.
Czy Francuzi są punktualni? Czy śniadanie z croissanta i soku pomarańczowego może się znudzić? Czy Voltaire często się uśmiechał? Co znajduje się na mojej bucket list? Enjoy!
1. Jak wyglądał mój pierwszy dzień, który spędziłam we Francji?
W 2003 roku wyjechałam na miesiąc do Gap, niewielkiej miejscowości w Alpach, w pobliżu Grenoble, gdzie miałam pracować w kantynie w ośrodku wczasowym. Wielka przygoda! Nie dość, że pierwszy wyjazd do Francji, to jeszcze całkiem sama, i na miejscu nikogo nie znałam osobiście. Drogę natomiast pokonywałam autokarem. Trzydzieści trzy godziny jazdy – obiecałam sobie, że pierwszy i ostatni taki raz.
Autokarem do Grenoble, a stamtąd pociągiem do Gap, gdzie miał na mnie czekać ktoś „z ośrodka”, żeby mnie odebrać. Dojeżdżam. Nikogo nie ma. Paru podróżnych, co wysiadło na tej samej stacji szybko rozeszło się w cztery strony i zostałam sama. Z wielką walizką.
Czekałam na drewnianej ławce może z pół godziny (nie, nie miałam komórki ze sobą, chyba jej nie wzięłam w podróż), ale potem postanowiłam zadziałać. Pan w okienku na stacji okazał się aniołem – z mojego niezgrabnego tłumaczenia zrozumiał wszystko, co trzeba było i sam w moim imieniu zadzwonił pod numer mojej destynacji i paręnaście minut później przyjechał po mnie kierowca.
Wydawało im się, że przyjeżdżam jutro. Francuska niefrasobliwość. Ja z kolei byłam zbyt zmęczona, żeby się denerwować. Za to niemożliwie szczęśliwa, że już jestem.
2. Co mnie we Francji zaskoczyło?
Raz. Francuzi płacą czekami! Nie wiem, co może być praktycznego w wydaniu polecenia zapłaty, które może być zrealizowane przez odbiorcę w dowolnym momencie przez niego wybranym. Czasem jest to po kilku tygodniach, co równa się brakowi kontroli nad własnym kontem i wydatkami (chyba, że ma się na bieżąco góry złota i pojęcie początku oraz końca miesiąca jest nam zupełnie obojętne). Co więcej, gdyby czek został zrealizowany w momencie, gdy na koncie nie ma wystarczającej kwoty, bank obciąża właściciela konta niemałą karą.
Dwa. Ostrygi, ślimaki oraz pasztet z wątróbek przekarmionych kaczek (fois gras) to tradycyjne dania wigilijne (serio…).
3. Co we Francji lubię, a czego nie lubię?
Lubię* : croissanty, zupę bouillabaisse; Paryż i Marsylię; Prowansję i Alzację; długie siedzenie przy stole i radosne kruszenie chlebem dookoła talerza; wina (Gewurztraminer najbardziej) i winnice; wielką różnorodność (od krajobrazów przez kulturę po społeczeństwo); francuskie widoki; brzmienie języka; sztukę dyskusji (Francuzi uwielbiają dyskutować); szyk, glamour i nonszalancję Francuzów.
Nie lubię** : szyku, glamouru i nonszalancji Francuzów oraz ich przekonania, że są najlepsi i najważniejsi; tego, że wszystkie spotkania muszą się zawsze przeciągać w nieskończoność (bo obowiązkowe siedzenie przy stole i jedzenie zabiera połowę czasu); tego, że śniadanie jest zawsze na słodko (ale narzuciłam inną tradycję w domu, więc nie jest to już aż tak dotkliwe); tego, że poczty i przychodnie są zamykane na 1,5 godziny sjesty w ciągu dnia
* lista jest zdecydowanie niepełna i zawiera pierwsze kilka rzeczy, które akurat przyszły mi do głowy
** nie dotyczy wszystkich Francuzów ani całej Francji !!!
4. Jakie jest moje ulubione francuskie motto?
Przyznam się. Chwilę temu porozglądałam się w sieci za cytatami sławnych Francuzów i wzięłam Voltaire’a, bo to ceniony przez naród człowiek. Powiedział podobno « J’ai décidé d’être heureux parce que c’est bon pour la santé » (Postanowiłem być szczęśliwy, bo to dobre dla zdrowia). Jeśli to rzeczywiście jego słowa, to na dziś podpisuję się pod nimi. Odpowiada mi bardzo takie zdroworozsądkowe podejście.
A z cytatów z ulicy, popularnych wyrażeń, które przypadły mi do gustu to:
„C’est pas évident” (to nie takie oczywiste/ to dość skomplikowane). Cudownie uniwersalne, pasuje to miliarda sytuacji i pewnie dlatego słyszę to na każdym kroku.
5. Co chciałabym jeszcze we Francji zwiedzić?
Na mojej bucket list mam niezliczoną ilość miejsc. Aktualnie dorzuciłam do niej świeżo otwartą filharmonię w Paryżu (Philharmonie de Paris). Oprócz tego mam do zobaczenia Cannes i Nice, jakieś pole lawendy w Prowansji, Normandię i górę Saint-Michel. Do Bretanii bym też pojechała, wyspa Île de Ré bardzo mnie ciekawi, oraz Fort Boyard chętnie bym zwiedziła w realu. Mogłabym tak jeszcze długo..
Poniżej znajdziecie linki do pozostałych blogów, które w ramach „W 80 dni dookoła świata” zajęły się tematem „5ciu pytań do blogera”. Gorąco Was zachęcam do czytania!
Chiny:
Biały Mały Tajfun: 5 pytań do..
Francja:
Madou en France: 5 pytań o moją Francję
Francais-mon-amour : 5 pytań do blogera
Francuskie i inne Notatki Niki – Pięć pytań do blogera
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim – Pięć pytań do...
Uzależnienie od francuszczyzny 5 pytań i odpowiedzi, czyli odrobina ekshibicjonizmu…
Holandia:
Język holenderski – pół żartem, pół serio: 5 pytań o Holandię
Kirgistan:
O języku kirgiskim po polsku: 5 pytań do blogera
Niemcy:
Blog o języku niemieckim: 5 pytań do blogeraNiemiecki po ludzku: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do blogeraNiemiecka Sofa: 5 pytań do… – czyli akcja „W 80 blogów dookoła świata”
Rosja:
Rosyjskie Śniadanie: 5 pytań do blogera
Szwajcaria:
Szwajcarskie Blabliblu: 5 pytań do .. czyli petit-petit schizofrenia
Wielka Brytania:
English my way: Niedzielny relaks czyli..
English with Ann: Pytania do blogera czyli mój pierwszy raz
English-Nook: 5 pytań do Rubelli, czyli do mnie
Head Full of Ideas: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do..
english-at-tea: 5 pytań do blogera
Włochy:
Studia, parla, ama: W 80 blogów… 5 pytań do blogera
CiekawAOSTA: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera
Wloskielove: Conosciamoci meglio, 5 pytań
Wietnam:
wietnam.info: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do blogera
0 Odpowiedzi
O płaceniu czekami słyszałam od kogoś ostatnio, kiedy porównywaliśmy zwyczaje „pieniężne” obcokrajowców. Mnie czeki kojarzą się z latami dziewięćdziesiątymi w Polsce 😉
Czeki w PL? Pierwsze słyszę!! 😉
Coś mi się kołacze w pamięci, że niektórzy Francuzi jedzą żabie udka na Wigilię (okolice Besançon), to możliwe?
Podziwiam ludzi, którzy podróżowali/podróżują bez wsparcia techniki. Na ostatnim wyjeździe do Niemiec miałam 2 razy nieczynną komórkę i myślałam, że umrę z tego powodu ;). Więc bardzo podziwiam Twoją przytomność umysłu i ogarnięcie tematu po przyjeździe :).
We Francji marzy mi się Korsyka, Carcassone (z oczywistych względów ;)) i odwiedziny u kumpeli nie daleko Douai. Widoki są tam podobno średnie, ale strasznie się za nią stęskniłam.
Żabie udka w okolicach Besançon – nie sprawdzałam, ale nietrudno mi w to uwierzyć 😉
Wsparcie techniki – to było z dziesięć lat temu. Wydaje mi się, że uważałam wtedy, że BEZPIECZNIEJ jest komórkę zostawić w domu wyjeżdżając na miesiąc do innego kraju 😛 Co za lekkomyślność! 😉
Miejsca we Francji – generalnie pojechałabym wszędzie, gdzie mnie jeszcze nie było! O, taki prosty filtr
Nie spodziewałabym się takich dań wigilijnych we Francji.. jednak co polska wigilia to polska wigilia ;D
Homar zamiast pierogów z barszczem zdecydowanie naraża na szok kulturowy 😉
Też mnie dziwi ten zwyczaj płacenia czekami. Ciekawa jestem, czy ma to jakieś uwarunkowania historyczne 🙂
Francja i Francuzi zawsze mnie oczarowywali, ale mimo to nadal nie nauczyłam się tego pięknego języka. Wydaje mi się być trudnym. Możliwe, że zupełnie niesłusznie.
Nie mam pojęcia, czy to z historii wynika, ale z jakiegoś powodu jako zdecydowana mniejszość w Europie są przekonani, że czeki to świetna sprawa 😉
A Francuzi i Francja czarują, to prawda. Są w tym bardzo dobrzy 😛 Natomiast język… mimo, że kocham do szaleństwa, to uważam, że faktycznie nie należy do najłatwiejszych – gramatyka to raz, różnice między językiem nauczanym a językiem ulicy to dwa, przebogata leksyka to trzy. Ale to wcale nie są powody, żeby się nie brać za francuski – wręcz odwrotnie ^^
Och jak strasznie zazdroszczę Ci mieszkania we Francji! Sama studiuję filologię romańską, ostatni raz odwiedziłam Francję kilka lat temu i trochę czuję, że to jak jedzenie pączka przez witrynę cukierni…W Polsce po francusku mówi mniej niż 3% społeczeństwa, poza uczelnią nie mam szans na pogawędkę…Nie ma francuskich książek, nie lektur, ale takich do poczytania, mam na myśli książki francuskojęzyczne. A croissanty z supermarketu, pieczone z głęboko mrożonego ciasta to kpina…
Ah, rozumiem tą fascynację! Nic tylko trzeba szukać tanich biletów i okazji i przyjeżdżać do FR, jak tylko nadarzy się możliwość 🙂
Francuzi płacą czekami !! To, to!!!! Mój największy chyba szok po przyjeździe tutaj! No i fakt, że jak zrobisz przelew, to pieniądze idą 2 dni, a nie 2 minuty jak w Polsce. Banki są tu jeszcze w średniowieczu 😉 Pozdrawiam!
Dokładnie! Banki.. kiedyś na pewno napiszę o bankach.. Też w rubryce „wielkie zdziwienie” 😉 Pozdrowienia!
Kilkakrotnie spędziłam Wigilię we Francji i myślę, że do ich dań świątecznych trzeba się przełamać. Ostrygi mogę jeść, byle było białe wino do tego :-).
Ja w te Święta przekonałam się do ślimaków. Ostrygi jeszcze trochę poczekają w kolejce.. 😉
moja lista miejsc do zobaczenia we Francji też jest baaardzo długa 🙂
I do tego cały czas rośnie.. też masz tak? 😉
Spędziłam miły tydzień na wyspie Re we wrześniu. Polecam. Świetna miejscówka do jazdy na rowerze. Poza sezonem raj dla emerytów 😉 Na wyspę prowadzi niesamowicie długi most! Co do Fort Boyard muszę Cię rozczarować. Jest on niedostępny dla zwiedzających. Można wykupić sobie rejs stateczkiem i obejrzeć go jedynie z zewnątrz.
Ale szkoda, że nie można wejść do Fortu Boyard! Pierwszy raz zobaczyłam go w tv jak miałam chyba 8, może 9 lat i podejrzewam, że jest jednym z pierwszych francuskich wspomnień w moim życiu 😉
I ja nie rozumiem dlaczego we Francji nadal są w użyciu czeki! A jeszcze bardziej dziwią się moi uczniowie jak im o tym mówię i wspólnie wypełniamy taki przykładowy czek 😉
Byłam bardzo zaskoczona, jak zobaczyłam, że czekami ludzie płacą czasem nawet za zakupy spożywcze! Pewnie nie zdarza się to bardzo często, ale mimo wszystko, zdarza się.. 😉
Czeki sa oczywiście anachrinizmem, bo wypisawszy czek trzeba być pewnym , ze ma on pokrycie i nie zapomnieć, ze sie go wypisalo, żeby nie naruszyć bezwiednie owego ” pokrycia”. Niemniej jednak wychodzą juz coraz bardziej z użycia i sa skazane na powolna smierć. Za to i tak jest dobrze, bo prawie wszędzie można płacić karta, a w takiej Belgii muszę ciagle nosić przy sobie większe ilości gotówki, bo nie maja czeków, ale kart tez nie przyjmują wszędzie 🙂 pozdrawiam
Tak, tak anachronizm.. Nie odważyłabym się wytknąć tego Francuzom – są raczej wrażliwi na krytykę, zwłaszcza z ust obcokrajowca 😉
Z jednej strony czeki faktycznie skazane są na śmierć, bo jest co raz więcej oszustów. Co raz częściej widzę w restauracjach informacje, że nie przyjmują czeków. Z drugiej strony, często ratują Francuzów z opresji. Np. mój dentysta idzie swoim pacjentom na rękę. Pacjent, który nie ma wystarczającej kwoty na koncie, może zapłacić czekiem i poprosić o zrealizowanie go w późniejszym terminie. Niestety zdarzają się „cheque de bois”, czyli bez pokrycia… Poza tym, takie to nieekologiczne 😉
o czekach ostatnio rozmawiali moi francuscy znajomi i nie mogli zrozumieć dlaczego Niemcy ich nie używają, przecież to takie normalne i popularne (we Włoszech ponoć użycie czeków też nie jest niczym nadzwyczajnym). No i w ogóle po co nosić gotówkę jak ma się książeczkę czekową i kartę 😛
Mnie też się wydaje, że czeki mają się wyjątkowo dobrze.. Za pobyt w „gite” w górach, o którym pisałam na blogu bardzo chcieliśmy zapłacić przelewem.. NON, tylko czek i basta.