Już pięć miesięcy mieszkam we Francji! Zleciało w mgnieniu oka, nie mogę się nadziwić!
Coraz bardziej czuję się jak u siebie, nauczyłam się miliarda rzeczy, przyzwyczaiłam do mnóstwa innych.
Choćby do tego, że w tygodniu większość sklepów otwarta jest tylko do 20tej, a w niedziele wszystkie z małymi wyjątkami są zamknięte i nawet mleka do kawy nie można kupić. Przestało mnie również dziwić, że nad głową fruwają ciągle bociany. I nie jest to bynajmniej jakakolwiek insynuacja czy ukryta wiadomość na temat nadchodzących zmian w naszym życiu rodzinnym.
Proces zapuszczania korzeni trwa w każdym razie.
To, jak i wiele rzeczy w życiu jest kwestią czasu, niemniej te swojskie i polskie (z mojej polskiej perspektywy) elementy krajobrazu, pewnie mają jakiś wpływ.
Parówki na śniadanie? Są.
Kapusta kiszona? Jest. Kupiłam kilogram i pierogi zrobię.
Pączków i faworków bym tylko zjadła. Chociaż .. widziałam je gdzieś ostatnio.
Co jeszcze? Z polskich akcentów to bocian. Zawsze kojarzył mi się z polską wsią, no i z dzieciństwem, wyjazdami w świętokrzyskie, łażeniem po podmokłych łąkach..
Bocian jest symbolem Alzacji i spotkać go można na każdym kroku. W zimie głównie jako element identyfikacji wizualnej regionu. Bociany są wszędzie: w dekoracji domów, jako maskotki-pamiątki dla turystów, wyszydełkowane na obrusach i ścierkach do naczyń, etc. Razem z panią w czepku na głowie tworzą bardzo charakterystyczny duet ogłaszający Alzację na produktach.
Z baśni i legend.
Jak powszechnie wiadomo przynoszą dzieci, ale pewnie nie każdy słyszał, że zajmują się również transportem dusz zmarłych w nowe ciała w procesie reinkarnacji. Nie jestem pewna, jak bardzo rozpowszechniona jest w regionie wiara w reinkarnację, ale podejrzewam, że na podobnym poziomie co w niemowlaki pozostawiane przez bociany w chuście na parapecie. Faktem jest natomiast, że bociany zostają w Alzacji nawet na zimę.
0 Odpowiedzi