„Nic mnie we Francji nie zaskoczy” – mit i rzeczywistość

nic mnie nie zaskoczy

„Nic mnie we Francji nie zaskoczy”, myślisz. Wiesz całkiem dużo o tym kraju z najpiękniejszym językiem na świecie. Spędziłaś w Paryżu piękny romantyczny weekend, a Lazurowym cudowne wakacje, po których miałaś ochotę na więcej. Z językiem też sobie poradzisz – zdałaś DELF’a, dogadałaś się we Francji kupując bagietki na śniadanie i ucięłaś pogawędkę z dziewczyną z hostelu, w którym spędzałaś kilka nocy. 

Teraz – myśląc o czekającej Cię przeprowadzce nad Sekwanę, myślisz sobie, że co jak co, ale wielkie zdziwienia Cię nie czekają. Francja to nie drugi kontynent, żadna egzotyka. Odpowiem Ci: cieszę się z Twojego entuzjazmu, ale rozmawiałaś kiedyś z Polką, która już we Francji mieszka? Jeśli nie, to zapraszam Cię na kawałek mojej historii.

Spełnione marzenia i wszystkie odcienie różu

Przeprowadziłam się do Francji pod koniec sierpnia 2013 roku, dwa dni po ślubie z moim Ulubionym Francuzem. 

Życie widziałam wtedy we wszystkich odcieniach różu. 

Nie mogło być inaczej! Po 13 latach marzeń o zamieszkaniu we Francji, właśnie jechałam do “swojego mieszkania” w Alzacji. Do tego z miłością mojego życia – na którą też się naczekałam (wyszłam za mąż w wieku 30 lat).

Było pięknie, a mogło być już tylko lepiej. 

(Lepiej = bez większych problemów i komplikacji).

Tak sobie wtedy myślałam. 

Myślałam na przykład, że życie we Francji nie różni się zbytnio od życia w innym europejskim kraju, w końcu to nie drugi kontynent, żadna egzotyka.

Nie mogłam się bardziej mylić. Pierwsze lata emigracji udowodniły mi ponad wszelką wątpliwość, że Francuzi mnóstwo rzeczy robią inaczej niż reszta świata. 

Doliprane: małe, duże odkrycia

Odkryć to mogłam już w czasie pierwszej (samodzielnej zresztą) podróży do Paryża, kiedy po wylądowaniu w głowie mi huczało i ledwo mogłam otworzyć oczy przez migrenę. Szybko udałam się do pierwszego kiosku, który zobaczyłam na lotnisku, żeby kupić środek przeciwbólowy i tu pierwsze zdziwienie.

We Francji w kioskach nie kupisz tabletek przeciwbólowych – można je dostać tylko w aptece.

Teraz wiem też, że podstawową tabletką przeciwbólową we Francji jest paracetamol. We Francji nazywa się tu Doliprane, a lekarze często przepisują go w formie tabletek jak dla słonia – po 1000mg. (W sumie w Polsce zawsze dziwiłam się, czemu Apap na mnie nie działa – a to po prostu kwestia dozowania 🙂 )

nic mnie we francji nie zaskoczy

Nic trudnego dostać się do lekarza. Chyba.

Inna rzecz. Tuż po przeprowadzce mocno rozgryzałam choćby, jak dostać się do lekarza. Niby totalny banał, ale okazało się, że nie zawsze to oczywiste do zrobienia. We Francji  nie miałam jeszcze swojego lekarza pierwszego kontaktu i na początku nie wiedziałam, jak to załatwić. 

Akurat z pierwszą anginą trafiłam na okres jesiennych chorób powszechnych. Gdy dzwoniłam do kilku lekarzy z okolicy, albo nikt nigdy nie podnosił słuchawki, albo słyszałam, że nie ma miejsc – przez następne dwa tygodnie, albo – że lekarz nie bierze nowych pacjentów. Byłam zdezorientowana. W końcu do lekarza poszłam … w Polsce (leciałam odebrać moje dokumenty po zmianie nazwiska) i do lekarza poszłam prosto z samolotu. Z miejsca dostałam antybiotyk.

Same gabinety lekarskie też były inne, niż te, do których byłam przyzwyczajona w Warszawie. 

W Miluzie, która liczy sobie ok 110 tys mieszkańców, a jest drugim największym miastem Alzacji zauważyłam, że lekarze mają gabinety przede wszystkim w mieszkalnych kamienicach (informacje o nich widnieją na mosiężnych tabliczkach przy drzwiach wejściowych). Gabinety to często po prostu mieszkania przerobione na taką użyteczność. 

Dopiero dużo później odkryłam gabinety bardziej tradycyjne, klinikę i szpital w Miluzie. 

Rozgryzanie Francji po kawałeczku, albo na skróty z przewodnikiem

Właśnie – francuską rzeczywistość odkrywa się po kawałeczku. Niektóre mechanizmy działają podobnie, inne – zupełnie inaczej. Można to sprawdzać “w praniu”, jak się już coś dzieje, czegoś potrzebujesz na już. Ale wygodniej i bezpieczniej przygotować się wcześniej. Posłuchać i porozmawiać z kimś, kto już przetarł szlaki i w wielu sprawach może wskazać rozwiązanie bez kluczenia po drodze albo ścieżkę na skróty.

Mój nowy kurs online Klucze do francuskiej emigracji. Od Carte Vitale do samodzielnej wizyty u lekarza startuje już w poniedziałek 20go lutego. Ponad sto sześćdziesiąt osób (z prawie czterystu zapisanych na tą chwilę) już dołączyło do kursowej grupy na Facebooku, gdzie będziemy pracować, dyskutować i rozgryzać francuską służbę zdrowia przez następny miesiąc.

Pierwszą – pilotażową – edycję oddaję w ręce kursantek i kursantów za darmo. To ostatni moment, aby dołączyć do kursu – zapisy zamykam w dziś o północy (niedziela, 19/02)zapisz się, jeśli chcesz skorzystać z tej wyjątkowej okazji (bezpłatna edycja już się nie powtórzy).

Francję zawsze widziałam jako moją “ziemię obiecaną” – mój szczęśliwy ląd. Kochałam ją i nadal kocham – po 10 latach emigracji nawet mocniej. Jednak poczułam się tu jak w domu dopiero po kilku latach, kiedy wydeptałam nowe ścieżki, obaliłam wiele mitów, w które sama wierzyłam, ugłaskałam sobie różne codzienne sprawy. O tym też jest mój kurs.

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się