Początek życia na emigracji to uczenie się rzeczywistości na nowo. Wydawałoby się, że kraje tak podobne, uderzających różnic nie ma, więc o co cały hałas..?
Trudno stwierdzić w pierwszym momencie, bardziej się to czuje, niż można wymienić. Z czasem kwestie stają się bardziej wyraźne i wreszcie można je przynajmniej wskazać.
Nie chodzi wcale o to, że to rzeczy duże lub uciążliwe. Wręcz przeciwnie, są to drobne składniki dnia codziennego, które każą zatrzymać się emigrantowi nad prawie każdą zwykłą czynnością.
Niemal niezauważalnie zmieniają kształt czynności wykonywanych mechanicznie, wyrzucają z kolein, każą się ciągle zastanawiać, czy oprócz tego, co się widzi, nie ma przypadkiem innych różnic – pułapek, które należy wziąć pod uwagę. Nazywam to teorią Kilku Małych Zaskoczeń.
Zimny prysznic
W zasadzie cały problem przypomina posługiwanie się językiem obcym. Najpierw uczymy się w szkolnej ławce, z książki, w swoim własnym osobistym kraju. I jesteśmy wyjątkowo dumni, jeśli są sukcesy, jeśli kolejny poziom, dyplom czy certyfikat.
Natomiast przychodzi etap drugi, rewizja wszystkiego, co – wydawałoby się – dobrze się już znało. W kraju docelowym, kraju wyuczonego języka, język ulicy, sąsiadów czy pani w urzędzie skarbowym, ich akcent, słownictwo nawet, znacząco się różnią. Można mieć czasem wrażenie – a ja takie właśnie mam – że języka trzeba uczyć się na nowo.
Właśnie ta niemożność natychmiastowego „wejścia” w rzeczywistość nowego kraju, konieczność ciągłego zastanawiania się nad szczegółami; pytania do samej siebie czy dobrze zrobiło się to, czy tamto; czy sposób, w jaki się coś zrobiło będzie zrozumiały dla odbiorców i w końcu – czy komunikat w tym, co robię czy mówię będzie odebrany w taki sposób, jaki był mój zamiar? To wszystko składa się na Problem Małych Zaskoczeń.
Mieszkania nie mają numerów
No dobrze, nie jestem pewna, jak sprawa przedstawia się w poważnym bloku na dużym osiedlu typu warszawski Ursynów. Faktem jest jednak, że domy jedno i wielorodzinne oraz nawet kilkupiętrowe kamienice nie posługują się systemem numeracji mieszkań. Większość adresów wygląda tak: 10, rue de Paris, Strasbourg, gdzie 10 jest numerem ulicy, a nie konkretnego mieszkania.
Ważne – trzeba dobrze oznaczać swoją skrzynkę pocztową oraz nazwisko przy domofonie. Z drugiej strony przy adresowaniu kopert należy ładnie kaligrafować nazwisko, żeby listonosz odnalazł się w sytuacji.
Płacimy czekami
Może to przeoczenie, ale zawsze myślałam, że tylko w USA używa się czeków. Okazuje się natomiast, że we Francji to bardzo popularny sposób płatności. Bardzo rzadko na przykład rozliczamy się z rodziną przez przelewy bankowe – wypisuje się czek i basta. Ale nie tylko to, w spożywczym za większe zakupy też można tak płacić.
Tak, nauczyłam się, jak prawidłowo czek wypełnić, jak go odpowiednio przekazać w banku i jak go zrealizować.
Można jeździć bez prawa jazdy
Można? Można!
Wszystko za sprawą Voiture sans permis (VSP), niewielkich samochodów o bardzo małej mocy. Zmieszczą się max 2 osoby i zakupy w bagażniku. Będziemy nim jeździć jedynie w granicach miasta, dopuszczalna granica prędkości to 50m/h. Ale się da.
Jedyna niedogodność to, że VSP nie można wjechać na autostradę. Tak więc czy nam się taki samochód przyda czy nie zależy od planów, priorytetów i miejsca pracy.
0 Odpowiedzi
Nienawidzę czeków :-/ Łatwo można je podrobić, czasem nie mają pokrycia, dlatego w wiekszosci krajow swiata wyszły z użycia. Ale oczywiście Francuzi muszę się upierać i robić "po swojemu". Dobrze, że wypisują te czeki długopisem, a nie gęsim piórem :-/
Mnie też zaskoczyły!