Wspomnienia z ciąży i porodu we Francji, opowieści emigrantek (część 1)

ciąża i poród we Francji

Jak wygląda ciąża i poród we Francji? Czego można się spodziewać po poziomie opieki zdrowotnej i pobycie w szpitalu? O tym, co warto wiedzieć o przebiegu ciąży we Francji dowiesz się z TEGO WPISU. Dziś natomiast o swoich spostrzeżeniach opowiedzą Ci o tym Julia i Agnieszka, Polki mieszkające w kraju nad Sekwaną. 

Dziewczyny niezwykle szczerze i otwarcie podzieliły się swoimi historiami. Co mogą zaliczyć na plus, a co im się nie podobało? Jak wspominają te chwile? Bardzo im za to dziękuję i mam nadzieję, że ich doświadczenia Ci się przydadzą.

Historia pierwsza. Kiedy gubisz się w procedurach, personel staje na rzęsach, aby ułatwić Ci życie.

Przyjechałam z partnerem do Paryża niedługo po zakończeniu studiów – chcieliśmy trochę zarobić i poznać życie w innym kraju. Dostałam pracę jako anglojęzyczna niania. Jedyne, co umiałam wtedy powiedzieć po francusku to podstawowe zwroty, jak „dziękuję”, „dzień dobry” i „poproszę jedną bagietkę”.

Miało być dużo wina, dużo sera i dużo zabawy. Zamiast tego, po miesiącu pojawiły się dwie kreski na teście i pytanie – co dalej? Nie miałam jeszcze carte Vitale i konta we francuskim banku. Gdybym wtedy wiedziała, jak wygląda proces „zakotwiczenia się” we Francji, to tego samego dnia rezerwowalibyśmy bilety lotnicze. Mimo wszystko postanowiliśmy zacząć poważne życie właśnie tu.

Już pierwsza wizyta u ginekologa była zaskoczeniem. Powiedzieliśmy lekarzowi, że prawdopodobnie jestem w ciąży, a on swobodnie zapytał:

– Chce pani urodzić czy przerwać ciążę?

Z tego szoku, że ktoś mi w ogóle dał jakiś wybór, aż zaniemówiłam. Dopiero kiedy po chwili odpowiedziałam, że chcę być mamą, uśmiechnął się i pogratulował.

Ciąża była prowadzona w publicznym szpitalu. Personel szybko zapamiętał nas jako tę parę „nieogarów”, którzy nie wszystko rozumieją i gubią się w procedurach. Tutaj znów pozytywny szok – pani w recepcji stawała na rzęsach, żeby ułatwić nam funkcjonowanie. Pomogła mi nawet zapisać się do kardiologa, gdy zaszła taka potrzeba! Chodziliśmy za nią po całym szpitalu jak dwie gąski, a ona cierpliwie nas prowadziła to tu, to tam.

Pewnego razu trafiłam do szpitala, bo wydawało mi się, że rodzę. Przez małe nieporozumienie pojechaliśmy w złe miejsce (do Montreuil zamiast do Montfermeil – dłuższa historia :D). Była chyba 2:00 w nocy i okazało się, że to jednak fałszywy alarm. Przemiła pani pielęgniarka przyszła do nas i zaczęła cierpliwie tłumaczyć etapy porodu. Pokazała mi kilka ćwiczeń oddechowych, a mojemu partnerowi – jak ulżyć mi w bólu podczas skurczy. Przebadała mnie wzdłuż i wszerz i dopiero wtedy, z uśmiechem na ustach, odesłała do domu. Mam wiele doświadczeń z polskich szpitali i naprawdę nigdy nie spotkałam się z taką życzliwością jak tutaj.

Mój poród był tak komfortowy, jak to tylko możliwe. Od samego początku dbano o to, bym czuła jak najmniej bólu. Sama akcja przebiegała w znieczuleniu (regulowałam sobie dawki za pomocą pilota). Dano nam dużo spokoju i prywatności – byliśmy sami w sali, a pielęgniarki pojawiały się tylko na chwilkę, by upewnić się, że wszystko gra. Sala poporodowa była duża, jednoosobowa i wyposażona w łazienkę. Do tego wygodne łóżko i przepyszne jedzenie. Nie zabrakło camemberta i kakao – bajka! Po 24-godzinnym porodzie naprawdę nie mogłam prosić o więcej. Do tego pozwolono partnerowi pozostać na pierwszą noc, bo było już późno.

Co mi się nie podobało? Przy problemach z karmieniem piersią zostałam potraktowana trochę jak wariatka, kiedy upierałam się przy swoim, zamiast podać mleko modyfikowane. Czułam niezrozumienie ze strony pielęgniarek. Jedna z nich pozwoliła sobie nawet mnie zaszantażować – jeśli nie zacznę dawać dziecku MM, to maluszek wyląduje na neonatologii i nie będę mogła przy nim być. Rzucenie takim tekstem do kobiety wciąż nafaszerowanej hormonami było nie na miejscu (choć pewnie podyktowane troską). Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Złe doświadczenia mam z instytucją PMI (Centre de protection maternelle et infantile, instytucja, której zadaniem jest wsparcie psychologiczne oraz pomoc medyczna przy opiece nad małymi dziećmi – przypis IR). Pani tam pracująca wykazała się niekompetencją, bardzo sztywno trzymała się tabelek bez prób zrozumienia sytuacji matki i dziecka. Widać było spore braki wiedzy dotyczącej karmienia piersią. Po pierwszej wizycie w PMI zapisałam córkę do pediatry i od tego czasu to właśnie ta pani doktor ją prowadzi. 

Ogromnym plusem była dla mnie opieka poporodowa we Francji. Mogłam skorzystać ze spotkań z położną (do 10 razy) w celu rehabilitacji mięśni krocza i dna miednicy. Nic za te wizyty nie płaciłam i bardzo się cieszyłam, że miałam taką możliwość. Uważam, że to powinien być już standard w Europie.

W ciąży dość dziwne były dla mnie częste pytania o to, gdzie moja córka pójdzie do żłobka. Nawet nie chciałam się wtedy nad tym zastanawiać. Teraz już wiem, z czego te pytania wynikały – po prostu kobiety często wracają do pracy już 10 tygodni po porodzie. Wtedy tego nie rozumiałam, bo sama planowałam pozostać przy dziecku dłużej (i tak zrobiłam). Moim zdaniem 10 tygodni macierzyńskiego to zdecydowanie za mało.

Julia


ciąża i poród we Francji

Historia druga. Ciąża obciążona ryzykiem i bardzo „zmedykalizowana”. Nie było tak różowo.

Ciążę prowadziłam u dwóch ginekologów (dlaczego dwóch – wyjaśnienie później), a każdy z nich pracował ze swoją położną, u której można było wykonać trzy dokładne badania prenatalne. Zdecydowałam się na ginekologa, ponieważ moja ciąża była obarczona ryzykiem oraz „zmedykalizowana”. Czułam jednak presję ze strony sekretarek medycznych w gabinecie lekarza, żeby ciążę prowadzić u położnej.

Ja nie czułam się dobrze zaopiekowana w ciąży, chociaż bardzo cenię mojego głównego lekarza. Niestety nie zgadzaliśmy się co do przyjmowania niektórych leków w ciąży oraz jego sposobu kontrolowania ciąży. Według niego, jeśli wszystko jest w porządku, powinnam mieć tylko trzy USG prenatalne, natomiast na każdej wizycie od końca II trymestru badał mi szyjkę macicy i mierzył obwód brzucha. Jestem przeczulona na kontrole szyjki macicy ze względu na rodzaj pracy, którą wykonuję (jestem aide soignante w domu opieki, nie lubię polskiego odpowiednika „opiekunka”, bo nie jest on adekwatny).

Drugi lekarz zaakceptował moje leki w ciąży i robi USG na każdej wizycie (choć wiele z tego USG nie wynika), ale z kolei nigdy nie zbadał mi szyjki macicy (a jestem w 34 tygodniu ciąży). Szyjka została jedynie zbadana przez jego położną na trzecim badaniu prenatalnym.

Z drugiej jednak strony, w momencie, gdy jakieś badanie wychodzi nieprawidłowo rusza cała procedura. We Francji pobranie krwi do tak zwanego testu PAPP-A jest refundowane, i jeśli ryzyko trisomii wyjdzie pośrednie, to jest mniejsze niż 1/1000, kierowani jesteśmy (od 2019 roku bezpłatnie!) na badanie DNPI, czyli odpowiednik polskiego NIFTY (koszt tego badania w Polsce wynosi około 2500 zł).

Przy ryzyku wystąpienia konfliktu serologicznego jest też możliwość zbadania RH krwi dziecka z próbki krwi matki.

Dowiedziałam się również, że USG nie są kalibrowane w taki sam sposób w Polsce i we Francji, jeśli chodzi o wymiary dziecka. Miałam trzy badania w odstępie 1,5 tygodnia – najpierw drugie badanie prenatalne we Francji, następnie to samo badanie w Polsce i na koniec dodatkowe badanie we Francji, tzw. genetic scan. We Francji obwód brzucha dziecka okazał się zbyt duży jak na wiek płodu, z kolei kości udowe wychodziły malutkie w obu badaniach. W międzyczasie te same wyniki mieściły się idealnie pośrodku normy na badaniu w Polsce 😉 Może mamy duże brzuchy i krótkie nogi? 😉

W szpitalu można wybrać osobny pokój (dodatkowo płatny, czasem sporo) lub salę dwuosobową. Polecam zastanowić się nad wzięciem pokoju dwuosobowego, zwykle szpitale (szczególnie w obecnej sytuacji epidemiologicznej) i tak w miarę możliwości kierują do pokoi jednoosobowych. A zawsze można w trakcie poprosić o przeniesienie. Sprawdzone info – jeśli pokój jednoosobowy został zaproponowany przez szpital, a nie z inicjatywy pacjenta, nie można pobierać za niego dodatkowej opłaty.

Zgadzam się, że ciężko dostać zwolnienie lekarskie w ciąży. Oprócz congé patologique można również dostać zwykłe zwolnienie lekarskie lub – jak w moim przypadku – iść na tak zwany mi-temps thérapeutique, czyli pracować 50% swojego czasu pracy.

Pisząc to, jestem w 8 miesiącu ciąży, od początku 7 miesiąca jestem na mi–temps thérapeutique i pracuję w domu opieki, który przez cały miesiąc był niestety zaatakowany przez COVID. Jako kobieta w ciąży, w trzecim trymestrze, mogłam dalej pracować, z taką różnicą, że nie musiałam mieć kontaktu z pacjentami COVID-owymi. Jestem więc dobrym przykładem owej różnicy w podejściu do zwolnienia w trakcie ciąży.

Agnieszka

ciąża i poród we Francji

Dawka spokoju dla emigrantek w ciąży 

Sama przygotowuję się aktualnie do drugiego porodu. W trakcie poszukiwań trafiłam na coś naprawdę świetnego, więc chętnie się podzielę. (Jeśli nie przyda się Tobie, to podeślij info dziewczynie, o której wiesz, że mogłaby się zainteresować).

Kurs online Błękitny Poród tworzy moja onlajnowa koleżanka, z zawodu doula, Beata Meinguer. Tematem przewodnim całej jej działalności jest hipnoporód, czyli poród w głębokim relaksie. Hipnoza, o której tu mowa, nie pozbawia kobiety świadomości, a daje narzędzia do ukojenie bólu. Otwiera też na doświadczenie wewnętrznego spokoju w tym trudnym momencie. 

Mój pierwszy poród był trudnym doświadczeniem i tym razem chciałam się lepiej przygotować do tego wydarzenia. Właśnie skończyłam przerabiać kurs Beaty i muszę powiedzieć, że ze stanu „mam sporo obaw” łagodnie przeprowadził mnie do etapu „ze spokojem czekam na spotkanie z synkiem”. Czuję się mentalnie przygotowana na poród i wiem, że poznałam techniki, które bardzo mi w nim pomogą. 

Być może to coś, czego sama szukasz (jeśli jesteś kobietą w ciąży 🙂 ). A dzięki współpracy między Moją Alzacją a Błękitnym Porodem wszystkie kursy w sklepie Beaty możesz kupić z 10% zniżką. Kupon rabatowy do wpisania w trakcie zakupu to blekitnaalzacja.

Zdjęcia we wpisie: by Aditya Romansa, Kelly Sikkema, Sharon McCutcheon on Unsplash.

PS. Przeczytaj drugą część tekstu z kolejnymi ciążowo-porodowe historiami. Joanna rodziła między dwoma falami zachorowań na COVID-19. Z jej historii dowiesz się, jak pandemia wpłynęła na okres ciąży i porodu. Marlena z kolei dzieli się swoimi wspomnieniami o francuskim personelu, na który trafiła na porodówce.

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się