Muzułmanie i społeczność arabska we Francji

społeczność arabska we Francji

Przeprowadzka do Francji oznacza wejście do społeczeństwa, w którym Arabowie i oraz wyznawcy islamu zajmują znaczące miejsce. A to wymusza przełamanie swoich ewentualnych obaw, stereotypów i uprzedzeń. 

Co osoba przyjeżdżająca do Francji powinna wiedzieć o arabskiej i muzułmańskiej części społeczeństwa, aby nawiązać dobre relacje z jej przedstawicielami? W tym tekście spróbuję odpowiedzieć choćby częściowo na to pytanie.

Muzułmanie i Arabowie, jaka to część francuskiego społeczeństwa?

Jeśli chodzi o społeczność muzułmańską we Francji obowiązkowe spisy ludności nie dają dokładnych danych, gdyż nie można w nich pytać o przynależność religijną. Religia należy do sfery życia prywatnego i jest indywidualną sprawą każdego Francuza. Szacuje się natomiast, że wyznawcy islamu stanowią około ośmiu procent francuskiego społeczeństwa. To około pięciomilionowa diaspora. 

Podobną liczebność ma społeczność arabska we Francji. Osoby pochodzenia algierskiego, tunezyjskiego i marokańskiego to ok. pięciu z sześćdziesięciu siedmiu milionów mieszkańców Francji.

Francja jest największym krajem muzułmańskim w Europie. Od prawie trzydziestu lat islam pozostaje drugą największą religią w kraju, który liczy dużo więcej muzułmanów (pięć milionów) niż protestantów (jeden milion) i Żydów (siedemset tysięcy) razem wziętych. Możemy uznać, że kultura arabska stanowi obecnie część głównego nurtu kultury francuskiej.
Pas si fous, ces français ! Jean-Benoit Nadeau, Julie Barlow, 2003 

Francja, wielokulturowy tygiel

Szklane automatyczne drzwi centrum handlowego suwały się bezustannie, otwierając i zamykając nam drogę do emigranckiej Francji. Wewnątrz było pełno egzotyki. Dostojne matrony w kolorowych afrykańskich strojach z wielkimi turbanami wyglądały jak ogromne egzotyczne ptaki kakadu. Na ich tle kontrastowo odcinały się kobiece cienie w ciemnych hidżabach. Ciemnoskóre kasjerki dźwigały na głowach kilogramy dredowych peruk z syntetycznych włosów. W tym krajobrazie od czasu do czasu zawieszona była drobna francuska staruszka drepcząca ze swoim wózeczkiem na zakupy w kratkę Vichy, z którego wystawała bagietka. Życie w centrum kłębiło się, przelewało i bulgotało, dając obraz Paryża, na który nie przygotowuje żaden przewodnik.
Moje wielkie ruskie wesele, Anna Mandes-Tarasov

Społeczność arabska i muzułmańska nierozerwalnie wtapiają się we francuski krajobraz. To koledzy z pracy, panie w okienkach urzędów, sąsiedzi, mama kolegi syna z klasy, najlepsza koleżanka córeczki z przedszkola. Ludzie obok nas.

Francja przypomina wielki wielokulturowy gar, w którym mieszają się dosłownie wszystkie kultury i religie.

Temat delikatny i kontrowersyjny

W kwestii kultury arabskiej i muzułmańskiej we Francji jeden kontrowersyjny lub politycznie delikatny wątek pogania drugim. Ledwo położyłam palce na klawiaturze, zdałam sobie sprawę na jakie pole minowe wchodzę. Co więcej, każdy z pojedynczych wątków należałoby rozwinąć do rozmiaru grubego eseju, aby odpowiednio głęboko potraktować temat.

To nie wszystko. Mam wątpliwość, czy poruszając taki temat nie wkładam kija w mrowisko. Nastawiam się na różne reakcje. Po cichu liczę jednak, że tak jak w mojej emigranckiej grupie na Facebooku, czytelnicy bloga okażą się osobami o otwartych umysłach, chętni do dyskusji i wymiany doświadczeń a dalecy od opluwania kogokolwiek i czegokolwiek. 

Od razu zaznaczę też, że obraźliwe i nawet zwyczajnie niemiłe komentarze nie będą na blogu publikowane.

Jakich wątków dziś nie rozwinę

Nie będę zatrzymywać się dziś na opisywaniu wewnętrznych napięć między Francuzami i Arabami czy muzułmanami. O braku tolerancji i cierpliwości naciągniętej jak struna po atakach terrorystycznych ostatnich lat i ostatnich miesięcy.

Nie będę zgłębiać problemów dotyczących integracji. Problemy po obu stronach. O Francuzach, którzy niechętnie patrzą na Arabów, i o Arabach, którzy wolą zamknąć się w obrębie swoich społeczności i wcale nie są tacy skorzy to integrowania się z francuskim społeczeństwem.

Jedynie z lotu ptaka spojrzymy na niebezpieczne dzielnice, do których nawet policja nie ma ochoty zaglądać zbyt często. Nie będę przypatrywać się tematowi wandalizmu arabskiej hołoty czy francuskim strajkom w większych miastach. Sławnym francuskich grèves, które są często tylko pretekstem do gigantycznych rozrób, rzucania koktajlami Mołotowa i demolowania wszystkiego dookoła.

Zamilknę również na temat polityki Frontu Narodowego i coraz liczniejszych rzeszy Francuzów, którzy głosują na nich w każdych wyborach. Obietnice radykalnej prawicy nigdy nie padały na tak żyzny grunt jak teraz.

Nie napiszę o rosnącej dyskryminacji muzułmanów i Arabów we Francji. O niewielkich lub czasem zupełnie żadnych szansach na społeczny sukces i wyjście z patologicznego środowiska, w którym się wychowują rzesze młodych Arabów urodzonych we Francji, a jednak nie identyfikujących się z Francją.

Ani omłodych Francuzach konwertujących się na islam w wersji ekstremistycznej, rekrutowanych przez muzułmańskie siatki terrorystyczne, wyjeżdżających na szkolenia z podkładania bomb i siania zniszczenia. 

O książce „Wrzenie. Francja na krawędzi” Anny Pamuły, również nie. Przyznaję, lektura jeszcze przede mną, ale słyszałam, że warto po nią sięgnąć.

Rzeczywistość nie jest kolorowa. Jest za to bardzo wielowątkowa, skomplikowana, głęboka i niejednoznaczna. Chcę ją dziś odrobinę uprościć i sprowadzić do jednego wątku: co powinniśmy wiedzieć o kulturze arabskiej i muzułmańskiej w wersji francuskiej, aby na co dzień lepiej razem funkcjonować. Z otwartością i wzajemnym szacunkiem. Z ciekawością, ale bez uprzedzeń. 

Czy generalizuję? Czy szufladkuję ludzi?

Każda kultura ma swoje cechy charakterystyczne. Francuzi lubią rozmawiać o polityce, ale tylko wśród dobrych znajomych. Pieniądze natomiast to temat, którego zazwyczaj unikają jak ognia. 

Polacy natomiast o pieniądzach będą dyskutować z każdym i wszędzie. Ploteczki, ile zarabia żona sąsiada, gdzie okazyjnie kupić opony zimowe i jakie świetne promocje robią ostatnio w Lidlu to to, co Polacy kochają. 

Różnimy się. I warto o sobie jako o przedstawicielach różnych nacji, kultur czy wyznań dużo wiedzieć, aby móc się lepiej rozumieć i umieć okazywać sobie szacunek.

Rozumiem, podjęcie takiego tematu jak ten może dać wrażenie generalizowania i wkładania ludzi do szufladek. Nikt tego nie lubi. 

Ale chwila! Jednocześnie chętnie czytamy artykuły o chwytliwych tytułach „Ujawniamy sekret, czemu Francuzki nie tyją” lub „Pięć kluczowych zasad francuskiego modelu wychowania grzecznych dzieci”. Tekst na blogu czy w kolorowym magazynie zgłębiający, czy Francuz będzie dobrym mężem i czy na pewno wiernym, również czytałby się jak złoto. 

Wszystkie te przykłady opierają się na stereotypach i charakterystycznych elementach kultury danego kraju. 

O ile każda nacja ma swoje wspólne cechy, wszyscy rozumiemy też, że nie każdy jej pojedynczy przedstawiciel będzie miał te cechy.

Podobnie jest i ze społecznością muzułmańską i arabską. 

Wiem też, że poruszam temat o ogromnej różnorodności. Niemożliwe jest w tak krótkim tekście zawarcie całej prawdy i opisanie wszystkich niuansów. Wyszłam natomiast z założenia, że oprócz partykularnych różnic, tak jak w każdej innej religii czy grupie etnicznej jest baza wspólna dla mniej więcej wszystkich. 

Skąd wzięli się muzułmanie i społeczność arabska we Francji?

Ślady islamu na terytorium Francji można śledzić niemal od momentu powstania samej religii Mahometa.  Jednak najważniejsze wydarzenia, które spowodowały masowy napływ ludności muzułmańskiej i arabskiej do Francji należą do historii bardziej współczesnej.

Francja należała do kręgu mocarstw kolonialnych. U schyłku epoki kolonialnej należały do niej tereny w Ameryce Północnej, w Azji i w Afryce. Wspomnieć tu należy, że jako mocarstwo kolonialne Francja prowadziła politykę wyzysku podbitych krajów. Interesowały ją przede wszystkim korzystanie z bogactw naturalnych, ignorując potencjał płynący z inwestowania w rozwój kolonii. 

Pierwsza duża fala emigracji przyszła do Francji jeszcze zanim dokonała się dekolonizacja. Po pierwszej wojnie światowej w latach dwudziestych do Francji przybyło około 120 000 emigrantów z Afryki Północnej, w tym przede wszystkim z Algierii oraz z Tunezji i Maroka. 

Druga ogromna fala przypada na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte dwudziestego wieku. Emigranci z północnej Afryki byli potrzebni do odbudowania Francji po zniszczeniach drugiej wojny światowej. Natomiast postępująca dekolonizacja i algierska wojna o niepodległość tylko przyspieszyły proces napływu arabskich i muzułmańskich emigrantów do Francji. 

Muzułmanie i społeczność arabska we Francji

To dwa zbiory, które się zazębiają, ale nie są tożsame. Na pewno dla wielu Czytelników podział jest oczywisty, ale dla porządku opiszę go pobieżnie. 

Muzułmanie to wyznawcy islamu. Mogą różnić się denominacją, mogą być radykalni, fanatyczni, ale też po prostu wierzący, praktykujący i niepraktykujący. Muzułmaninem może być Algierczyk (czyli ArabX), Turek (czyli nie-Arab i nie-Europejczyk), ale i przekonwertowany na islam Francuz i Polak. Muzułmanie.

Można by wejść w jeszcze bardziej szczegółowe rozróżnienia dotyczące odłamów islamu, ale wymieniona charakterystyka wystarczy na potrzeby tego artykułu.

Nazwa Arab natomiast określa przynależność kulturową, związaną z krajem pochodzenia. Arabami nazywa się przede wszystkim mieszkańców – lub osoby pochodzące z – krajów Maghrebu, czyli Maroka, Algierii i Tunezji. Są nimi również Palestyńczycy, Libijczycy, Mauretańczycy i mieszkańcy Sahary. Arabowie mogą, ale nie muszą być muzułmanami. 

Należy jednak pamiętać, że bardzo wielu przybyszy z Maghrebu to wcale nie Arabowie, lecz w rzeczywistości Berberzy. Mówią oni całkiem innym językiem rodzimym, berberskim, ale używają też arabskiego. Bez wejścia w bliską relację osobistą są od arabskojęzycznych Maghrebińczyków nie do odróżnienia. Niektórzy bardzo nie lubią, gdy nazywa się ich Arabami. Więcej przeczytasz o nich w artykule w „Le Monde”

Warto też wspomnieć, że wśród Arabów z Bliskiego Wschodu – z Libanu, Syrii, Egiptu, Palestyny, Jordanii – jest sporo chrześcijan.

Jak o nich mówić, aby nie brzmieć rasistowsko?

Na pewno gdy to czytasz, czujesz instynktownie, że nazwanie kogoś Arabem nie brzmi dobrze. Nacechowane jest pejoratywnie i ma w sobie dużo złej energii.

Zdanie Combien d’Arabes travaillent dans ton entreprise? (Ilu Arabów pracuje w twojej firmie?) będzie brzmiało co najmniej niezręczne. Najprawdopodobniej zostanie odebrane bardzo negatywnie jako słowa pozbawione szacunku (a szacunek jest kluczowym elementem dobrych relacji z osobami ze społeczności arabskich).

Jak w takim razie mówić do nich i o nich? Najlepiej odnosząc się do przynależności etnicznej i do miejsca pochodzenia.

  • mieszkańcy krajów Maghrebu – des Maghrébins
  • mieszkańcy północnej Afrykides Nord-Africains
  • Marokańczycy / Algierczycy / Tunezyjczycy, itd. – des Marocains / des Algériens / des Tunisiens, etc.

Na potrzeby tego artykułu dla uproszczenia będę dalej mówić o Arabach lub – bardziej dyplomatycznie – społecznościach arabskich. Chciałabym podkreślić, że traktuję słowo „Arab” neutralnie bez jakiegokolwiek negatywnego nacechowania czy ocennego akcentu. 

Gdzie społeczności muzułmańskie i arabskie są we Francji najliczniejsze?

Oczywiście najliczniejsze diaspory można spotkać w największych miastach francuskich, takich jak Paryż, Marsylia, Lille, Lyon czy Strasbourg. Arabowie najczęściej trzymają się razem. Dlatego w tych aglomeracjach można wyróżnić całe dzielnice arabskie, gdzie są dominującą częścią społeczności. 

Alzacja zajmuje na francuskiej mapie wyjątkowe miejsce. W Strasbourgu znajduje się największy meczet we Francji, la Grande Mosquée de Strasbourg, co jednoznacznie wskazuje na liczebność wyznawców islamu po tej stronie Renu. Natomiast jedynie 120 kilometrów dalej, w Miluzie po drugiej stronie regionu, powstał w ostatnich latach drugi ogromny meczet. Nazwany został Annour (co w języku arabskim znaczy światło) i funkcjonuje jako muzułmańskie centrum kulturalne ze sklepami i basenem, będąc jednocześnie miejscem kultu.

społeczność arabska we francji
zdjęcie: Masjid Pogung Dalangan z serwisu Unsplash

Cechy kultury orientalnej, czyli jacy są Arabowie?

Przedstawiciele kultury Orientu cechują się gościnnością. Chętnie zapraszają do siebie do domu, chętnie karmią swoich gości.

Są również szczodrzy. Jeśli obdarowują, to hojnie. Jeśli mogą coś dać, chętnie dają – materialnie ale i pomocną dłoń.

Arabowie są wylewni. Jeśli kogoś lubią, od razu to widać.

Są również szczerzy. Bez ogródek dzielą się swoją opinią. Pozytywną i negatywną.  

Jednocześnie łatwo ich urazić i szybko podejrzewają złe intencje. 

Są też pamiętliwi, jeśli chodzi o urazy.

Francuskie ulice na co dzień

Nawet w niewielkim mieście, jakim jest Miluza, Arabowie mają swoją dzielnicę. Osobiście nie czułabym się swobodnie spacerując samotnie po tej części miasta. Swobodnie, bo „bezpiecznie” jest jednak słowem na wyrost. Nikt mnie tam z kijem nie napadnie, gdybym się jednak wybrała w te rejony na samotny spacer.

Nie jest też tak, że arabskie dzielnice są jakimiś gettami. A przynajmniej nie wszystkie, ta z Miluzy nie jest. Arabowie mieszkają we wszyskich częściach miasta. Na ulicy widok kobiet w hidżabach nie jest niczym nadzwyczajnym. Arabskie i muzułmańskie dzieci chodzą do tych samych żłobków, przedszkoli, szkół co potomstwo Francuzów. Z tego co sama zauważyłam czy byłam świadkiem, nie widać żadnego etykietowania, nie są traktowani gorzej, czy inaczej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie tak jest.

Wspomnę tylko, że wśród Francuzów osoby związane z partiami prawicy, a szczególnie ze Zjednoczeniem Narodowym (dawniej: Front Narodowy, fr. Rassemblement national) pani Marine Le Pen najchętniej widzieli by na ulicach jedynie Français de souche, czyli Francuzów czystej krwi, ale nie będziemy tutaj rozwijać tego wątku.

W miastach, gdzie społeczności muzułmańskie są liczniejsze, w każdym niemal supermarkecie znajdzie się dział z mięsem halal (z uboju rytualnego, tylko takie mięso wolno jeść muzułmaninowi) oraz z produktami kuchni arabskiej. Częstym widokiem są również épiceries orientales lub marchés orientaux, czyli sklepy i targi z orientalną, czyli arabską żywnością, a także arabskie bistro.

Realia trudniejszych dzielnic

Zacytuję dwie wypowiedzi emigrantów:

Teraz pracujemy z ekipą ludzi pochodzenia marokańskiego. Ludzie wierzący i traktujący swoją religię jako wyznacznik postawy moralnej. Oczywiście dotyczy to tych, którzy się zintegrowali, pracują, mają swoje miejsce w społeczeństwie. Niestety, wiele jest okolic, tzw. dzielnic lub nawet miast „wrażliwych”, gdzie przestępczość jest bardzo wysoka. Swego czasu mieszkałem w niewielkiej miejscowości niedaleko Paryża. Strzelaniny prawie codziennie. Dziesięcioosobowe patrole policji zawsze z psami. Mieszkańcy osiedli domków jednorodzinnych sami stworzyli straż obywatelską i ustalają między sobą wakacje, aby pilnować domów. Tam lepiej się nie zagłębiać.

LL

Mieszkając w Saint-Denis, byłam jedyną „białą” w bloku (nie żartuję, a blok był duży). Na ulicy pełno było sklepików i piekarni, których właścicielami byli Arabowie. Na porządku dziennym było, że nie obsługiwali ludzi zgodnie z kolejką, ale według płci. Mężczyźni mieli pierwszeństwo, chyba że „przepuszczali” kobietę, ale zdarzało się to jednak rzadko, jeśli klienci także byli Arabami.

Też powrót z imprez nocą nie był przyjemnością. W okresie, który spędziłam w Saint-Denis, bardzo uważałam na to, jak się ubieram. Często zakładałam spodnie, a krótką sukienkę brałam ze sobą na zmianę albo zakładałam narzutkę, jeśli nosiłam coś z dekoltem. Wtedy zaczepki były mniej intensywne. Ale uwaga, nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę w żadnym wypadku, że jeśli ktoś jest Arabem to zawsze będzie zaczepiał. Wmojej dzielnicy dziewięćdziesiąt procent społeczeństwabyłoniezbyt dobrze zintegrowanymi muzułmanami. Dla nich kwestia nagości (dekolt, krótka sukienka, widoczny brzuch) była specyficzna. Spędziłam raz wakacje w Maroku i idąc ulicą w St-Denis czasami miałam wrażenie, że znalazłam się na starym mieście w Marakeszu.

Ania

Relacje pełne szacunku

Cześć, Iza! Ciekawy temat, tym bardziej dla osób, które nie mają dużej styczności z muzułmanami na co dzień, jak np ja. Chciałabym wiedzieć, czego nie wolno robić i mówić w obecności muzułmanów, o co nie pytać, co mogłoby ich urazić.To taki mój pomysł. Pozdrawiam, Justyna

Oczywiście, to zależy kogo spotkasz. Ludzie są po prostu różni. Nie próbuję udowodnić, że Arabowie czy muzułmanie są inną kategorią ludzi, która rządzi się zupełnie odrębnymi prawami. 

Jednocześnie faktem jest, że kulturowo się różnimy i warto brać to pod uwagę w bardziej wrażliwych tematach. Nie po to, aby pokazywać sobie palcem tych “innych”, ale by lepiej się nawzajem rozumieć. Szczególnie, że niektóre z tych różnic wpływają w mniejszy lub większy sposób na wspólną codzienność.

Jeszcze raz podkreślę, celem przyjrzenia się arabskiej i muzułmańskiej kulturze i różnicom, jakie między nami występują jest to, aby umieć z otwartością, ale i delikatnością wejść w dobrą relację. Relację pełną szacunku. 

Dla bardzo wielu osób będzie to oczywistością. Już słyszę i rozumiem te lekko zirytowane westchnienia. “Po co w ogóle o tym mówisz? Przecież to NORMA.” Zgadzam się! To jest norma, a przynajmniej powinna być. Jeśli wchodzisz do sali – załóżmy – na zajęcia z języka francuskiego i widzisz kilku Słowian, jakiegoś Hiszpana, Amerykankę, dwóch czarnoskórych chłopaków i dziewczynę w hidżabie i nawet przez sekundę nie zawahasz się, obok kogo usiądziesz i z kim porozmawiasz na przerwie – luz, naprawdę świetnie! Ale nie dla wszystkich będzie to oczywiste. Właśnie dlatego czasami warto wrócić do zupełnych oczywistości, do podstaw i jeszcze raz o nich powiedzieć.

Wracając do mniej udanych tematów do rozmowy. 

Nienajlepsze tematy do rozmowy

Tematem drażliwym może być na przykład konflikt palestyńsko-izraelski. Na pewno lepiej nie poruszać tego tematu, jeśli popierasz żydowski punkt widzenia. Oczywista sprawa.

Drugim tematem, gdzie nie znajdziemy prawdopodobnie wspólnego gruntu, to prawa kobiet, równouprawnienie i wątki feministyczne. W arabskim świecie miejsce kobiety jest za mężczyzną i jej pozycja będzie zawsze niższa i mniej uprzywilejowana. 

A czego nie robić? Lepiej uważać z proponowaniem alkoholu, jeśli wiemy, że ktoś jest muzułmaninem. Muzułmanie nie piją alkoholu, ale oczywiście znajdą się tu wyjątki. 

Jeśli muzułmanina zapraszamy do siebie, zdecydowanie nie przyrządzać na obiad wieprzowiny. Podobnie, ze względów religijnych nie jedzą tego rodzaju mięsa.

Jednocześnie, jak zauważył profesor arabistyki Bogusławowi Zagórskiemu zczytując ten artykuł „Dla przeciętnego muzułmanina wieprzowina jest przede wszystkim równie obrzydliwa, jak dla przeciętnego Europejczyka jedzenie psów, kotów, małp i robaków. A przecież wielu Europejczyków chętnie jada takie rzeczy w dalekich krajach.” 

Nic nie jest czarno-białe i również picie alkoholu czy jedzenie wieprzowiny dla niektórych muzułmanów w niektórych sytuacjach też będzie ok. Najlepiej po prostu zapytać zanim się nimi daną osobę poczęstuje.

społeczność arabska we Francji
La Grande Mosquée de Strasbourg, źródło

Polacy emigranci o muzułmanach i społeczności arabskiej

Na koniec chciałabym przytoczyć kilka wypowiedzi innych emigrantów na temat ich doświadczeń w kontaktach z francuskimi muzułmanami i osobami ze społeczności arabskiej we Francji. 

Mam same wręcz niezwykłe wrażenia z nimi związane. Na pierwszym szkoleniu z francuskiego, gdy miałam słabą sytuację, to właśnie muzułmanka zaprosiła mnie i Portugalkę, czyli ateistkę i katoliczkę – na codziennie obiady. Żywiła nas trzy miesiące, nie oczekując niczego w zamian. Jak widziała biedniejszych, to szykowała paczki żywnościowe i kupowała dzieciom z biednych rodzin prezenty na – nomen omen – Boże Narodzenie.

Ewelina

Jak przyjechałam do Francji i rozpoczęłam kurs francuskiego, poznałam Arabkę, osobę przemiłą, wspierającą i wierzącą. Nosiła hidżab, była na pielgrzymce w Mekce, ale nigdy się z niczym nie narzucała i nie dyskwalifikowała innych czy to z powodu wiary czy innej opinii. Dzięki niej przełamałam blokadę mówienia po francusku, bo zawsze mi powtarzała, ze najważniejsze, żebym mówiła, nieważne jak. Poznałam również Araba robotnika, który pił, przeklinał, oszukiwał i daleko mu było do religijnej części społeczeństwa arabskiego. Jak w każdej nacji – można spotkać naprawdę różne osoby.

Marlena

Mieszkałem przez 6 miesięcy w Marsylii, czyli chyba w najbardziej muzułmańskim mieście Francji. Gdy chodziłem do szkoły językowej, duża część uczniów oraz część kadry pedagogicznej była wyznawcami islamu. Osobiście nie zauważyłem żadnej różnicy w zachowaniu między Amerykanami, Azjatami i muzułmanami. Niewiele kobiet nosiło hidżab. To, czym się różniliśmy, wyszło gdy opowiadaliśmy o tradycjach krajów, z których pochodzimy. Czasami miałem jedynie wrażenie, że ci na prawdę wierzący muzułmanie są świadomi swojej dyskryminacji i nie boją się o tym mówić.

Patryk

Jakie są Twoje doświadczenia i obserwacje?

Bardzo dziękuję profesorowi arabistyki Bogusławowi Zagórskiemu za pomoc merytoryczną przy powstawaniu artykułu. 

Foto główne: meczet w Strasburgu, źródło

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

Jedna odpowiedź

  1. Dziękuję za ten tekst. Dobrze jest dowiedzieć się jak to wszystko wygląda z perspektywy osób na co dzień zmagających się z tematem. Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się