Nie od dziś jestem przekonana, że najlepsze wycieczki to te spontaniczne, organizowane w ostatniej chwili. Impuls, który przynosi pomysł, przychodzi czasem nie wiadomo skąd, a bywa nadzwyczaj dobrym doradcą. Takim sposobem pewnej wyjątkowo pięknej soboty trafiliśmy na truskawkowe pole w cieniu Wogezów.
Przez ostatnie miesiące zwiedzamy jakby trochę mniej. Pochłaniają nas różne obowiązki i na moje zapędy turystyczne często nie zostaje czasu ani siły. Gdy już trafi się wolniejszy weekend, to trzeba zająć się mieszkaniem, co błaga o chwilę uwagi albo po prostu wybieramy polegiwanie na kanapie i popołudnie z serialem. Skrycie liczę na to, że w wakacje uda nam się wrócić do częstszych wypraw, bo moja lista miejsc, które bym chciała zobaczyć tylko się wydłuża.
Tymczasem dwa tygodnie temu pogoda była wyjątkowo piękna, więc postanowiliśmy wykorzystać ją jak najlepiej. Mieliśmy różne pomysły, które krążyły wokół szlaków pieszych wędrówek oraz ruin zamków warownych Alzacji. Ostatecznie połączyliśmy powyższe razem ze spacerem po miasteczku leżącym na szlaku win. Postanowiliśmy sprawdzić, czy Ribeauvillé rzeczywiście jest takie ładne, jak o nim mówią. O tej wizycie na pewno jeszcze napiszę, bo miasteczko ogromnie mi się podobało, tak jak i spacer szlakiem do zamku Saint Urlic.
Ledwo wyjechaliśmy z Ribeauvillé, wspomniany na początku impuls kazał nam się zatrzymać tuż za winnicami, gdzie zaczynały się pola truskawek. Przypomniałam sobie (i mężowi), że nie jadłam ich chyba od dwóch lat, bo wszystkie, które znalazłam w supermarkecie więcej miały wspólnego z papier-mâché niż owocami. Impuls wyraźnie nam mówił, że nie możemy stracić takiej okazji jak alzacka plantacja i truskawki od rolnika.
Zaparkowaliśmy przy innych samochodach. W drewnianej budce młody chłopak zaopatrzony w kalkulator, wagę oraz kasę fiskalną ważył truskawki. Polecił nam wybrać sobie jedną z drewnianych skrzynek leżących na stosie i pokazał, które grządki są dla nas. Okazało się bowiem, że trzeba je sobie samemu zerwać. Szczerze mówiąc.. była to jeszcze większa przyjemność. Słońce, panorama na Wogezy, a truskawki najsłodsze na świecie.
0 Odpowiedzi
Świetna sprawa, nigdy nie słyszałam o takich polach :D. Chętnie sama bym wzięła w czymś takim udział. Póki co, muszę się zadowolić skromnymi pięćdziesięcioma krzaczkami w ogródku babci ;).
Pięćdziesiąt krzaczków w ogródku babci? Przecież to raj! 🙂
A ja też wybieram się już od 2 tyg. na truskawki. W Stanach też są specjalne farmy „pick your own” gdzie sam zbierasz sobie wszystko co rośnie w danym sezonie. Super sprawa! Niestety tutejsze truskawki niczym nie będą przypominać Twoich… zazdroszczę, jeżeli te francuskie są bliższe polskim standardom 🙂
Smakują jak najlepsze standardy 😉 Dobrze wiedzieć, że sam pomysł również działa w Stanach! Jak mieszkałam w Polsce to nie miałam o nim pojęcia
Super,u nas na razie truskawki szklarniowe.Bo pogoda w Irlandii,nas w tym roku nie rozpieszcza.Ale dzis u nas w polskim sklepie dojechaly truskawki z Polski.Waw co za smak .A i tak zazdroszcze ,ze sama poszlas na pole i zebralas wlasnoreczie.
Te z pola są najlepsze! A najlepsze z najlepszych – truskawki z polskiego pola 🙂
Super! Ciekawe czy w mojej okolicy jest coś podobnego… można to jakoś znaleźć w internecie? 😉
W Alzacji mamy magazyn JDS i tam podają takie adresy – http://www.jds.fr/gastronomie/actu-gastronomie/ou-cueillir-des-fraises-en-alsace–82337_A. 🙂
Nigdy nie widziałam czegoś takiego, żeby trzeba było sobie zerwać truskawki dla siebie 😀 W Polsce to pewnie trzeba by i klienta zważyć „przed” i „po”, bo połowa truskawek by od razu w buzi klienta wylądowała 😛 (ale ćśśśs, ja takich rzeczy to po hiszpańsku nie mówię, bo po co takie rzeczy i stereotypy innym krajom opowiadać…)
W Niemczech i Szwajcarii jest często samoobsługa np w sadach, albo na polach. Widziałam też przy chodniku budki, w których można było kupić cięte kwiaty (pieniądze zostawiało się na talerzyku!).
Ja też słyszałam o podobnej akcji. W Alzacji ktoś widział stolik z odważonymi winogronami po 1kg paczka i obok skarbonka i cena. Sprzedawcy brak. Bo i po co. Liczyć każdy umie 😀
haha! tutaj wszyscy raczej grzeczni 😉