Święta minęły nam bardzo szybko. Dużo czasu spędziliśmy w podróży, w samochodzie. A sama Wielkanoc (Pâques) – nie było barszczu białego na śniadanie (jak u mojej mamy), poszliśmy za to na rodzinny obiad do restauracji (bardzo to francuskie).
Nie jestem pewna, czy ktoś gotuje tu jajka w łupinach cebuli i skrobie nożem wzory na pisankach, natomiast szeroko praktykowanym zwyczajem jest, że w sobotę lub niedzielę rano dzieci szukają w domu albo ogrodzie czekoladowych jajek i królików.
Ale dzisiaj będzie o sjeście, nie o Wielkanocy.
Epizod 1 – autostrada, trasa na Paryż
Między 12:30 a 13:00 autostrady, drogi szybkiego ruchu i wszystkie inne stają się niemal puste. Dlaczego? Wszyscy Francuzi jedzą lunch (déjeuner) o tej samej godzinie, a stoliki w restauracjach i barach zostają zajęte co do jednego. Około 40 minut później znowu można oczekiwać tłoku na ulicach i korków.
Epizod 2 – pizzeria, Charleville
Nadal jestem przyzwyczajona, że wszystkie lokale gastronomiczne otwarte są cały dzień i o każdej godzinie można zamówić dowolne danie z karty. We Francji można tak powiedzieć jedynie o fast-foodach (między innymi dlatego zyskały ogromną popularność).
A my jedliśmy sobie spokojnie nie patrząc na zegarek, gdy okazało się, że minęła pora déjeuner. Pizzeria opustoszała zupełnie, obsługa wyłączyła muzykę i zaczęła dyskretnie sprzątać. Byliśmy ostatnimi gośćmi, gdy wyszliśmy zamknęli za nami drzwi.
Epizod 3 – klinika medyczna, Miluza
Dzwonię pewnego dnia umówić się na wizytę u lekarza. Jest 12:40, środek tygodnia. Sygnał, dwa sygnały, a potem wysłuchuję komunikatu automatycznej sekretarki. Nikt nie odbierze. Należy dzwonić w godzinach 9-12 oraz 14-18.
No tak, sjesta.
Epizod 4 – poczta, Miluza
Idę odebrać przesyłkę. Połowa stycznia, środek tygodnia, jest po 13tej. ZAMKNIĘTE! Zasunięte rolety w oknach, drzwi zasłonięte blaszaną ochronką. Nie mogę uwierzyć! Gdyby to jeszcze była jakaś reguła, że wszystkie sklepy, wszystkie poczty, wszystkie banki, ale nie. Niektóre po prostu. Wtedy obiecałam sobie, że napiszę kiedyś o tym na blogu. Heh.
S jak sjesta.
0 Odpowiedzi
No tak, słynna przerwa obiadowa…Trzeba się do tego przyzwyczaić i jakoś dostosować – początki nie są łatwe!
Dokładnie tak 🙂