Niektórzy marzą o tym, aby kiedyś zamieszkać w Paryżu, a są tacy, którzy z tą rzeczywistością muszą się zmierzyć. Justyna jest jedną z nich. W wywiadzie z cyklu Francuskie Historie Polek opowiada, w jaki sposób emigracja stała się jej udziałem oraz jak wygląda życie w kosmopolitycznym Paryżu.
Rozmowa z Justyną mieszkającą w Paryżu
Opowiedz parę słów o sobie na początek. Jak wyglądało Twoje życie przed wyjazdem z Polski? Czym zajmujesz się na co dzień teraz we Francji?
Nigdy nie przypuszczałam, że wyjadę do Francji na stałe. W Polsce studiowałam jednocześnie dwa kierunki. Pierwszy z nich to pedagogika, ponieważ swoją przyszłość wiązałam z pracą w ośrodku adopcyjnym. Drugim była romanistyka, która wzięła się z zamiłowania do kultury francuskiej.
W międzyczasie odbywałam też praktyki w szkole podstawowej i w internacie. Zajęcia z dzieciakami sprawiały mi mnóstwo frajdy i to właśnie w tym kierunku chciałam podążać. Tuż przed obroną pracy magisterskiej z pedagogiki koleżanka powiedziała mi: „Justyna, zobaczysz…ja czuję, że Twoje życie jest we Francji. Będziesz jeździła na rowerze nad Sekwaną, ubrana w zwiewną sukienkę jak Francuzka, z bagietką w koszyku”. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, ale Francja nie była mi w głowie. Dwa miesiące później wyjechałam na Erasmusa w Pireneje.
Czym zajmuję się obecnie? Wciąż szukam pracy, w której będę się realizować tu we Francji. Mam w głowie kilka projektów, wciąż uczę się nowych rzeczy, udzielam korepetycji z języka francuskiego. Wiem, że droga do sukcesu bywa żmudna i długa, ale staram się wyciągać wnioski z każdego doświadczenia zawodowego i z optymizmem patrzę w przyszłość.
O POCZĄTKACH WE FRANCJI
Od kiedy jesteś we Francji? Jak to się stało, że osiadłaś tu na stałe?
Pierwszy raz przyjechałam do Francji, kiedy miałam 15 lat. Ciocia mieszkająca w malowniczym Annecy zaprosiła mnie do siebie na całe wakacje. Pierwszy raz wyjechałam za granicę, w dodatku na tak długo. To był cudowny czas! Nie rozumiałam co prawda, dlaczego wszystko jest zamknięte między godziną 12 a 14, ale do dziś pamiętam zapach melonów przynoszonych przez nas z targu.
Wróciłam odmieniona, z bagażem pięknych wspomnień i nową fryzurą, która przyprawiła moją mamę o zawrót głowy. Do dziś się z tego śmiejemy.
Po raz kolejny wyjechałam do Francji dopiero na studiach filologicznych, w ramach programu Erasmus. W Pau spotkałam nie tylko niesamowitych ludzi z całego świata, ale również…miłość! Nie był to jednak „coup de foudre”, jak mawiają Francuzi. Potrzebowaliśmy trochę czasu na poznanie się i dotarcie. Pod koniec mojego rocznego stypendium już wiedziałam, że zostanę tu na dłużej.
Jakie są Twoje wspomnienia z pierwszego roku po zamieszkaniu we Francji? Co było najprzyjemniejsze, a jakie aspekty okazały się trudne?
Lubię poznawać nowe miejsca, dlatego początki we Francji były dla mnie bardzo ekscytujące. Z wypiekami na twarzy odkrywałam nowe miejsca w mieście, próbowałam miejscowych potraw, podróżowałam po okolicy. Wciąż tak naprawdę czułam się jak na wakacjach. Oswojenie się z myślą o emigracji zajęło mi trochę czasu, dlatego uważam, że najtrudniejszym elementem na początku, jest tęsknota za rodziną i bliskimi w Polsce. Poczucie osamotnienia i ta świadomość, że nie mogę wpaść na niedzielny rosół do rodziców, kiedy tylko zapragnę.
Jakie były Twoje pierwsze francuskie zdziwienia?
Sklepy pozamykane w niedzielę. W małych francuskich miasteczkach naprawdę nie zrobicie zakupów w tym dniu. Przekonałam się o tym na własnej skórze, kiedy pocałowałam klamkę supermarketu, już pierwszego dnia po przyjeździe.
Apteki niemalże na każdej ulicy, sery podawane na deser, napiwki wręczane obsłudze w teatrze oraz zamiłowanie Francuzów do stania w kolejkach. Trochę tych zdziwień było.
Co we Francji lubisz najbardziej? Co warto byłoby przenieść na polski grunt?
Celebrowanie posiłków – na co dzień, nie tylko od święta. Zdecydowanie brakuje mi tego w Polsce. Podoba mi się to, że posiłki we Francji zajmują szczególne miejsce w planie dnia. Jest czas na to, żeby w spokoju usiąść przy stole z całą rodziną i porozmawiać. Nikt się nie spieszy.
Jako miłośniczka kawy, nie mogłabym nie wspomnieć również o espresso, tak chętnie pitym przez Francuzów. Doceniam to, że pyszną, małą czarną można wypić tu już za 2 euro. Dzięki temu każdy może sobie pozwolić na wyjście do kawiarni. W Paryżu można znaleźć wiele klimatycznych miejsc, gdzie podają naprawdę genialną kawę.
Genialna kawa w Paryżu? Takich adresów nigdy dość! Powiedz w takim razie, jaką kawiarnię polecasz szczególnie.
Moim ulubionym miejscem jest Used Book Café de Merci. Kawiarnia znajduje się w trzeciej dzielnicy Paryża, niedaleko Placu des Vosges oraz Muzeum Pablo Picasso i jest wypełniona po brzegi książkami! Dosłownie. Biblioteczki sięgają sufitu i nadają wnętrzu niepowtarzalny charakter. Książki można do woli przeglądać, podczytywać przy pysznej kawie, a nawet zabrać do domu. Ceny zaczynają się już od 2 euro. Najprzyjemniej jest popołudniami, kiedy nie trzeba obawiać się o brak wolnego stolika.
FRANCJA I FRANCUZI NA CO DZIEŃ
Czy przed wyjazdem znałaś język francuski? Jaką rolę znajomość języka odegrała dla Ciebie w odnalezieniu się we Francji?
Do Francji wyjechałam na trzecim roku romanistyki. Podstawową znajomość języka miałam już opanowaną, co wcale nie oznacza, że płynnie mówiłam po francusku. Przeciwnie, przełamanie bariery językowej zajęło mi aż 4 miesiące!
Na początku bałam się mówić, nie chciałam się wygłupić. Zajmowałam raczej rolę bacznego obserwatora.
Gdybym mogła cofnąć czas, mniej przejmowałabym się opinią innych. Kiedy jesteś w obcym kraju i uczysz się nowego języka, masz prawo popełniać błędy.
Czy było Ci łatwo odnaleźć się wśród Francuzów i poczuć się jak „swoja” a nie „przyjezdna”? Co może pomóc?
Trudne pytanie, chyba jeszcze za krótko tu jestem, żeby zasłużyć na miano starej wyjadaczki. Zdecydowałam się zostać na stałe w październiku 2015. Dwa miesiące później zamieszkałam w Paryżu, w którym nie znałam nikogo. W tak kosmopolitycznym mieście trudno jednak czuć się obco. Tutaj różnorodność dodaje waloru, koloruje miasto. Nikogo nie dziwi widok tybetańskiego mnicha na ulicy, czy modelki z pierwszych stron Vogue’a. Nigdy nie poczuję się jak Francuzka, ale nie czuję się przez to dyskryminowana wśród znajomych. Wciąż dopytują, kiedy ugotuję im jakieś polskie danie. To jest naprawdę miłe.
Ważną rzeczą dla emigranta jest odnalezienie się na lokalnym rynku pracy. Jak to wyglądało u Ciebie?
Znalezienie pracy we Francji nie należy do rzeczy najłatwiejszych. U mnie nie było inaczej.
Setki wysłanych CV bez odpowiedzi. Tętno przyspieszało mi za każdym razem, kiedy na skrzynce pojawiła się nowa wiadomość. Po czym okazywało się, że to tylko mail informujący o tym, że nie spełniam oczekiwań kolejnego super pracodawcy. Wyrzucałam wtedy sobie, na co mi to wszystko było…ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby spakować walizki i wrócić.
Po trzech miesiącach pobytu w Paryżu dostałam w końcu pracę we francuskiej szkole. Odetchnęłam z ulgą, zaczęłam powoli układać swoje życie na emigracji. Praca z dzieciakami była dla mnie wspaniałym doświadczeniem. Postanowiłam jednak rzucić się na głęboką wodę, bo jak nie teraz, to kiedy? Podziękowałam za propozycję kontraktu na kolejny rok szkolny i postanowiłam powalczyć o spełnienie marzenia z dzieciństwa. Wierzę, że się uda, a nawet jeśli nie…przynajmniej nie będę żałowała, że nie spróbowałam.
Od czasu, kiedy zakończyłam pracę w szkole, podejmowałam się już wielu różnych prac. Pilnowałam dzieci, pracowałam w instytucie badań rynku, byłam tłumaczem ustnym, udzielałam korepetycji. Dziś spędzam czas na poznawaniu tajników fotografii, wykonywaniu drobnych tłumaczeń i pisaniu bloga. Czekam z niecierpliwością na to, co przyniesie jutro.
Jaką radę mogłabyś dać osobie, która właśnie przeprowadziła się w te strony i chce znaleźć pracę? Od czego powinna zacząć?
Myślę, że na samym początku warto udać się do Pôle emploi, czyli francuskiego urzędu pracy. Wiele osób narzeka na jego funkcjonowanie, ale ja szczerze polecam. Dzięki nim uczestniczyłam w intensywnym kursie języka angielskiego zupełnie za darmo i nie miałam poczucia siedzenia w domu z założonymi rękami podczas poszukiwania pracy.
Warto już w Polsce przetłumaczyć sobie najważniejsze dokumenty, przygotować CV i list motywacyjny w języku francuskim.
Trzeba pamiętać, że poszukiwanie pracy może potrwać. Niektóre firmy potrafią oddzwonić nawet 2-3 miesiące później po otrzymaniu naszej kandydatury. Dlatego najlepiej rozpocząć szukanie pracy odpowiednio wcześniej.
A co, kiedy jesteś już na miejscu? Pytaj wszystkich wokół. Niech Twoi znajomi wiedzą,że szukasz zatrudnienia. Tak jak i w Polsce, dużo informacji we Francji przenosi się de bouche à oreille, czyli z ust do ust.
Jesteś autorką bloga La Petite Polonaise. Skąd wziął się pomysł na założenie bloga? Czym jest dla Ciebie pisanie w sieci?
Pomysł na założenie bloga zrodził się w momencie, kiedy postanowiłam zamieszkać we Francji. Początki na emigracji nie smakowały jak polukrowany pączek, tęsknota za bliskimi w Polsce dawała się we znaki, a w głowie kłębiło mi się milion różnych myśli i znaków zapytania. Od zawsze jednak chciałam tworzyć. Blog stał się taką moją małą ostoją, miejscem, w którym mogę podzielić się z innymi kawałkiem mojej rzeczywistości.
Dzięki pisaniu bloga miałam poczucie, że nie stoję w miejscu, ale robię coś pożytecznego. Dziś blogowanie doceniam jeszcze bardziej. Dało mi okazję do poznania fantastycznych ludzi. Każde kolejne spotkanie z kimś poznanym w sieci, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto pisać. Warto dać coś z siebie, a nawet biec z aparatem przez miasto o 6 rano. Dobro zawsze wraca. Czasem małe decyzje potrafią zmienić rzeczywistość.
POLKA NA EMIGRACJI
Emigracja zmienia w życiu niemal wszystko? Jakie zmiany odczuwasz najmocniej?
Z pewnością zmienia się punkt widzenia, pojawiają się nowe wyzwania. Rzeczy, które kiedyś wydawały mi się niewykonalne, dziś stają się rzeczywistością.
Emigracja sprawia, że nagle zaczynasz widzieć więcej i dalej. Staje się motorem, który pozwala wyjść poza strefę komfortu. Jasne, czasem masz ochotę się odwrócić, ze łzami w oczach i kubkiem lodów wrócić do ciepłego gniazdka i zawinąć się w ciepły koc. Tylko nagle okazuje się, że nie możesz. Niewidzialny prąd pcha cię w przeciwnym kierunku. Podwijasz więc rękawy i idziesz dalej.
Jakie zmiany odczuwam najbardziej? Chyba to, że wszystkie wyjazdy muszę planować z dużym wyprzedzeniem. Nie zawsze mogę sobie pozwolić na spontaniczny wyjazd do Polski, bo mam akurat ochotę na kawę z dawno niewidzianą koleżanką.
Czego emigracja Cię nauczyła?
Pokory, zdecydowanie. Przyjeżdżając do obcego kraju trzeba dostosować się do obowiązujących zasad, wziąć pod uwagę aktualną sytuację na rynku pracy. Często również obniżyć wymagania i schować do kieszeni własną ambicję.
Emigracja nauczyła mnie również cierpliwości, bo francuska biurokracja potrafi czasem przyprawić o zawrót głowy.
Gdybyś mogła cofnąć czas, czy jeszcze raz zdecydowałabyś się na Francję? Może coś zrobiłabyś inaczej?
Lubię tu mieszkać. Nie przeszkadza mi nawet to, że Francuzi prawie zawsze się spóźniają. Podoba mi się ich stoicki spokój, to,że zawsze mają na wszystko czas, a także ich zamiłowanie do serów i sztuki.
Francja skradła mi serce już kiedy byłam nastolatką, nie żałuję mojego wyboru.
Czy coś bym zmieniła? Nie przejmowałabym się tak na początku, że moja wymowa nie jest idealna. Mówiłabym więcej po francusku, wyszłabym do ludzi, przecież nie gryzą. Jeśli ukłują, to znaczy, że nie warto sobie nimi zawracać głowy.
Czy zdarza Ci się tęsknić za Polską? Za czym najbardziej? Jak sobie z tym radzisz?
Pewnie! Najbardziej za rodziną. Całe szczęście, że istnieją telefony i wideokonferencje! Bez nich chyba bym sobie nie poradziła. Czasem jednak telefon nie wystarcza, wtedy poluję na tanie bilety i robię niespodziankę rodzicom. Nic tak nie pomaga na smutki jak obiad u mamy.
Czy do emigracji we Francji można się przygotować? Co poradziłabyś osobie, która zastanawia się nad wyjazdem na stałe do kraju nad Sekwaną?
Na pewno trzeba uzbroić się w cierpliwość. Zarówno znalezienie pracy, jak i mieszkania może trochę potrwać. Warto pamiętać, że by samodzielnie wynająć cztery kąty, należy przedstawić zestawienie zarobków z ostatnich trzech miesięcy. Jeżeli nasze zarobki nie są wystarczające, często pojawia się pytanie o żyranta. Tak jak już wcześniej wspominałam, wszystkie niezbędne dokumenty można przetłumaczyć już w Polsce.
Dorzuciłabym jeszcze rozpoczęcie nauki języka francuskiego jeszcze przed wyjazdem. Dużo łatwiej jest później odnaleźć się na miejscu.
Na koniec, powiedz proszę, jakie jest Twoje ulubione miejsce we Francji, które Twoim zdaniem, koniecznie trzeba zobaczyć.
Takie od serca, do którego zawsze będę wracać z przyjemnością? Pau, małe miasteczko na południu Francji. To tam spędziłam okrągły rok i zakochałam się w tym miejscu. Z bulwaru rozciąga się widok na przepiękną panoramę Pirenejów. Można tu pospacerować lub w ciszy kontemplować piękno gór.
Polecam zwiedzić położony tuż obok bulwaru zamek Henryka IV, na deser skosztować pysznych lodów u Georgio, a wieczorem wybrać się do winnicy w Jurançon. Jeżeli nie lubicie tłumów i nie przeszkadzają Wam wysokie temperatury, to miejsce jest dla Was.
Justyna, bardzo dziękuję Ci za rozmowę!
Linki do materiałów/miejsc wymienionych w wywiadzie:
*
Jeszcze raz dziękuję Justynie za poświęcony czas i otwartość, z jaką dzieliła się swoimi przeżyciami. Na pewno będzie jej miło, jeśli skomentujecie wywiad lub zadacie jej pytanie w komentarzu.
3 Odpowiedzi
Super wywiad. Justynie życzę aby ta jedna niewykonalna rzecz stała się rzeczywistością. Mi również tej jedynej brakuje do pełni szczęścia i spełnienia na emigracji i doakonale rozumiem jej zmagania Justyny ku zdobyciu pracy. Aby nie zwariować warto zamiast czekać na ten telefon od potencjalnego pracodawcy, skupić się na innych obszarach, na które mamy wpływ by nie zwariować, na tych które rolubimy – poznawać nowe miejsca naszej emigracji i realizować swoje pasje. Pozdrawiam
Ja też coś wiem o takim czekaniu. Dobra rada, Dorota. Lepiej zająć się czymś, co nas rozwija, zamiast stresować się tym, co wcześniej czy później i tak przyjdzie. Taki czas „zawieszenia” to może być świetna okazja, żeby zająć się tym, na co zazwyczaj brakuje czasu. Ja tak przynajmniej starałam się robić.