W czasie Fête de la Musique muzyka wychodzi poza sale koncertowe i konserwatoria, a bilety i miejscówki przestają być na ten jeden dzień potrzebne. Na moment niknie podział na muzyków profesjonalnych i amatorów. Jedni i drudzy po równo mogą dzielić się z innymi swoją pasją, przezwyciężać tremę i zbierać aplauz. 21 czerwca we francuskim kalendarzu jest dniem, którym niepodzielnie rządzi muzyka.
Zobaczcie, jak Święto Muzyki obchodziła Miluza!
Słowo o początkach
Od 1982 roku Święto Muzyki odbywające się w dzień letniego przesilenia wyciąga wszystkich Francuzów na ulice. Na świeżym powietrzu odbywają się niezliczone koncerty i każdy znajdzie coś dla siebie w tym przekroju aktualnych muzycznych trendów. Klasyka, jazz, pop, muzyka elektroniczna, etniczna i wszelkie ciężkie brzmienia. Motto jest proste Róbcie muzykę i tworzy ładną grę słów (wezwanie Faites de la musique! to homonim Fête de la Musique, czyli nazwy wydarzenia).
Za każdym razem urzędujący minister kultury wyznacza hasło przewodnie święta. W 2012 było nim pięćdziesięciolecie muzyki pop La Pop a 50 ans, w 2014 – rytmy miasta Les Musiques Urbaines, a w tym roku Vivre ensemble la musique!, hasło niosące przesłanie wspólnego przeżywania i doświadczania muzyki.

Czym się charakteryzuje Fête de la Musique?
Fraternité. Od paryskiej metropolii po najmniejsze wioski, wszystkie miejscowości we Francji biorą udział w święcie. Mobilizacja i zaangażowanie. Muzycy wszelkiej maści wychodzą z domów, aby dać koncert, a pozostali, by ich posłuchać.
Egalité. W tym dniu nie ma wielkiego znaczenia, jaki dorobek artystyczny masz na koncie. Śpiewasz (ale śpiewasz, nie podśpiewujesz)? Umiesz grać na instrumencie? Tworzysz ze znajomymi mały band? A może dasz radę swoich muzycznych towarzyszy zorganizować wieczór wcześniej? Wyjdź na miasto, niech cię usłyszą!
Liberté. Rozrywka na świeżym powietrzu bez biletów wstępu. Koncerty przez całą noc (Paryż) albo przynajmniej do późna (w mniejszych miastach).
Convivialité. Tu nie chodzi o zarobek, ani o konkretny cel biznesowy czy nawet charytatywny. Celem jest promowanie samej muzyki oraz dobra atmosfera, spotkania ze znajomymi, celebrowanie chwili.
Wielka impreza
Francuzi kochają muzykę i odsetek tych, którzy grają na jakimś instrumencie jest wysoki. Akcja była więc skazana na powodzenie. Wsparły ją lokalne władze, media, jak również SACEM czyli francuski ZAiKS. Samo zainteresowanie i zaangażowanie odbiorców sprawiło, że Fête de la Musique nie dość, że wyrosło na jedną z najważniejszych imprez kulturalnych we Francji, to jej idea została podchwycona i zaimplementowana w 120 krajach na całym świecie. Polska organizuje Swoje Święto Muzyki od 2001 roku.
Fête de la Musique w Miluzie
To było moje pierwsze Święto Muzyki we Francji. (Rok temu w ostatnim momencie wybrałam się jednak na głośne targi sztuki w Bazylei, o których pisałam w Kulturalnie w Bazylei, czyli Art Basel).
Na miasto wyszliśmy późnym popołudniem. Bez samochodu, bo tego dnia zaparkowanie gdziekolwiek i tak byłoby niemożliwe, oraz bez parasolki, niesłusznie, jak się okazało. Ledwo doszliśmy na place Franklin, zaczął padać deszcz. Trochę współczuliśmy dziecięcemu chórowi występującemu w strugach deszczu na niezadaszonej scenie. Gdy po pół godzinie deszcz nie ustawał, postanowiliśmy jednak zrezygnować.
Do domu mieliśmy jednak kawałek, a że deszcz mocno zacinał, weszliśmy do kawiarni, aby go przeczekać. (O Engels Coffee na pewno Wam niedługo opowiem, bo aktualnie to jedno z moich ulubionych miejsc w mieście.) Po niecałej godzinie wreszcie się przejaśniło i okazało się, że na mieście nadal jest mnóstwo ludzi. Wcale nie dali się zniechęcić i Fête de la Musique odbędzie się bez przeszkód. Przez następną godzinę zrobiliśmy rundkę po mieście i rzeczywiście niemal co ulicę znajdowaliśmy kolejnych występujących. Poziom nie powalał, ale atmosfera była bardzo sympatyczna.
Niektórzy wykonawcy zdecydowanie rozbawiali. Tak jak trzech podstarzałych raperów przeżartych alkoholem występujących na niewielkim parkingu. Mieli niewielką publikę, ale jestem pewna, że czuli się wielcy tego wieczoru.
Szczególnie spodobało mi się natomiast w parku Salvador, gdzie artyści grali w niewielkiej muszli koncertowej. Rozwieszone na drzewach lampki, drewniane stoły pod drzewami i kufle alzackiego piwa tworzyły bardzo przyjemną wakacyjną atmosferę.
Tak to wyglądało w Miluzie, stutysięcznym mieście Alzacji. Jeśli macie ochotę zobaczyć, jak się bawił Paryż, obejrzyjcie filmik.
0 Odpowiedzi
Takie imprezy to świetna okazja do oderwania się od codziennych obowiązków, a dla amatorów do spełnienia swoich nieśmiałych marzeń. Bo kto powiedział, że muszą być wybitnie utalentowani, by wziąć udział? 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję, by poczuć francuską atmosferę takiego eventu 🙂
Też mi się podoba ten pomysł oddawania na jeden dzień sceny wszystkim, którzy mają muzyczne zapędy. A atmosfera jest super – im większe miasto, tym lepsza (bo i więcej wyboru 🙂 ).