O tym jak wyemigrowałam do Francji. Moja historia.

Chyba nie znam osoby, Polaka, który nigdy by się nie zastanawiał nad wyjazdem na stałe do innego kraju. Sama rozmawiałam na ten temat od lat. Kto mnie zna, ten wie, że w moim przypadku kierunek zawsze był jeden – chciałam wyjechać do Francji. Minęło parę lat i nagle okazuje się, że zmieniłam adres na zagraniczny. Najprościej mówiąc, spełniło się jedno z moich największych marzeń. Opowiem Wam o tym trochę więcej.

Za chlebem, za szczęściem

Gdy mieszkałam w Polsce, bardzo często zdarzało mi się denerwować na polskie realia. Szczerze, nie raz mówiłam sobie „jeśli do władzy dojdzie XY, to mnie już tu nie ma” albo się frustrowałam „takie absurdy to tylko w Polsce”. Do tego dochodziły spostrzeżenia, jak trudny i nierówny jest nasz rynek pracy, doświadczanie zwykłych trudów codziennych i bardzo silne przekonanie, że za granicą trawa na pewno jest bardziej zielona. Podejrzewam, że dla wielu brzmi to znajomo.

Ale też prawda jest taka, że wspomniane powody wcale nie popchnęły mnie do wyjazdu. To było paliwo narzekania, ale za słaby bodziec, aby doprowadzić do totalnego przemeblowania mojego życia. Przecież nie to jest w końcu najważniejsze, żeby zarabiać w euro, albo chodzić do Louvre’u raz na miesiąc. Emigracja brzmi świetnie, dopóki człowiek nie zastanowi się, ile go to będzie kosztować. Rodzina, przyjaciele, znajome miasto, poukładane (lepiej lub gorzej, ale zawsze w określonym już kształcie) życie. A wyjazd to nieznane, niewiadome, odległość i oddalenie. Można jeszcze dołożyć na szalę ryzyko (które może dotyczyć praktycznie wszystkiego) oraz potencjalne sukcesy (lub porażki) i waga często ustawia się w równowadze między korzyściami wyjazdu i pozostania na miejscu.

Wyjazd za chlebem nie był dla mnie wystarczającym powodem, aby wyemigrować. Niezadowolenie Polską również nie.

Za szczęściem, za miłością

Mam kilka życiowych miłości, a jedną z największych jest Francja. Wszystko zaczęło się w liceum, kiedy odkryłam, że działa na mnie jak magnes. Urzekło mnie brzmienie języka, bogactwo kultury i jej piękno po prostu. Choć trudno mi było wyodrębnić pojedyncze powody tej fascynacji, to od 17go roku życia szukałam możliwości, aby jak najczęściej tam wyjeżdżać i (najchętniej) zostać. W ciągu kilku lat odwiedziłam parę miast, Paryż, Lyon, Marsylię, Avignon, Gap i Pau. Myśląc o potencjalnej przeprowadzce zawsze jednak zatrzymywałam się na różnych powodach, które mocno trzymały mnie w Polsce. Rodzina, drugie studia, praca, którą bardzo lubiłam.

I nagle pojawiła się nowa miłość. MIŁOŚĆ, która finalnie przeważyła i wyprowadziła mnie w nieznane, mężczyzna mojego życia. Tak się złożyło, że poznałam Francuza, który szybko i bardzo skutecznie zawrócił mi w głowie. Wyszłam za mąż i wyjechałam.

Czy to była łatwa decyzja? Tak, bardzo łatwa, po wcześniejszych wahaniach nie było już śladu. Przyszłość we Francji stała się oczywistością. Czasem się zastanawiam, że może emigracja „za mężem” czy za miłością po prostu, ułatwia sprawę odrobinę. W obliczu różnych wyzwań emigranckiego życia odpada mi zadawanie sobie pytania, czy nie lepiej/łatwiej/przyjemniej byłoby wrócić do Warszawy. A życie na tym „bardziej zielonym trawniku” wcale nie jest wolne od zmagań, czy zwykłych problemów. Nawet jak ktoś wyjeżdża z nowym korzystniejszym kontaktem w ręce, to i tak musi zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Inny język, nowa kultura, zwyczaje dotyczące czasem naprawdę drobnych i zwykłych aspektów codzienności potrafią człowieka zaskoczyć albo i zablokować. Dodatkowo cała seria pytań o kształt relacji z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Skype pomaga, ale przecież nie w każdej sytuacji.

Roczny bilans

Jestem szczęśliwa. Podoba mi się budowanie życia od nowa w innym kraju. (OK, nie wiem, czy podobałoby mi się w każdym innym kraju, ale we Francji, o której zawsze marzyłam? Bardzo!)

Bilans czternastu miesięcy za granicą jest mniej więcej taki. Skoczyły mi kompetencje językowe (nawet rozmowy telefoniczne, których bardzo nie lubiłam, przestały mnie stresować), zawarłam dużo nowych znajomości, zwiedzam kraj, który kocham i ciągle uczę się funkcjonowania w jego specyficznej codzienności.

Praca jest osobnym wątkiem, który potraktuję tu trochę na marginesie, bo nie czas i miejsce wdawać się w szczegóły. Po ponad roku szukania właśnie znalazłam coś, co nie zaniża w jakiś przykry sposób moich umiejętności. Myślę, że nawet dużo się będę mogła nauczyć i rozwinąć, ale na razie jeszcze za wcześnie, aby więcej o tym pisać. Niemniej, jest progres!

Również kontakt z bliskimi przeszedł już najtrudniejszy etap transformacji i dostosowań. Do pisania mejli, rozmów na Skypie trzeba się przyzwyczaić. Gdzieś w kącie serca pozostaje tęsknota za tym, co było, ale przecież najważniejsze jest, aby dbać o to, co jest, a nie ciągle patrzeć w przeszłość.

Podobne wpisy:
Rozkminy emigranta o wyjściu z tzw. comfort zone
Kupowanie mięsa i rozkminy emigracyjne

Foto główne: Ania Dedo

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

0 Odpowiedzi

    1. W sumie niewiele, może poza wątkiem pracy, bo ten akurat był dość burzliwy w kolejnych 12tu miesiącach 😉 Ale koniec końców wylądowałam znów na podobnym stanowisku, o którym wtedy wspominałam, tylko dwie firmy później 😉

  1. zawsze mnie ciekawiło w jaki sposób blogerki znalazły się we Francji, a tu proszę, taki post! Pozdrawiam 🙂

    1. Ah, z tamtej pracy szybko się „wymiksowałam”. Trafił mi się bardzo toksyczny szef i stwierdziłam, że zdrowie jest ważniejsze.. Wątek pracy przez ostatni rok ciągle się gmatwał, ale ostatnio znowu (może na dłużej tym razem) wyszłam na prostą – od dwóch tygodni pracuję i wszystko wygląda obiecująco 🙂 Swoją drogą w cyklu Francuskie Historie Polek już niedługo pojawi się też i moja historia. O pracy również będę trochę opowiadać, więc już zawczasu zapraszam 🙂

      1. W jakiej branży pracujesz?
        Zastanwiam się jak się wygląda kwestia pracy w FR, jakie sa różnice tam a w PL w nawiązaniu oczywiście do norm kultyrowych. Bardzo chętnie przeczytam Twój artykuł. Będę wdzięczna z alinka tutaj, wtedy będe pewna, ze go nie przeoczę 😉

        Trzymam kciuki, by w tej pracy było lepiej.

        1. Wcześniej przez kilka lat pracowałam w mediach, teraz pracuję jako asystentka handlowa – branża akurat nie jest specjalnie ważna, bo samo stanowisko jest bardzo uniwersalne. Linka podam, będzie niedługo 🙂

  2. Iza! Dziękuję za podesłanie linka ;)) zgadzam się całkowicie z tym: „To było paliwo narzekania, ale za słaby bodziec, aby doprowadzić do totalnego przemeblowania mojego życia.” – potrzeba trochę większego bodźca, niż tylko „nie lubię i nie podoba mi się”. Na obczyźnie nie jest łatwo, szczególnie na początku, ale gdy np ja robię sobie zestawienie plusów i minusów, to nawet te trudne chwile, łzy tęsknoty za rodziną, czy po prostu niemożność odnalezienia siebie i początkowy brak poczucia 'jak w domu’ są dla mnie lepsze i mniej frustracji niż dotychczasowe życie. Nigdzie nie jest idealnie, bo mówimy o życiu – zawsze zdarzy się nieprzyjemny sąsiad czy problem z dogadaniem się w urzędzie (chociaż tu akurat pomimo bariery językowej urzędy stają na głowie, by tylko pomóc i rozwiązać problem :P). Mnie we Francji żyje się lepiej i nawet nie mam jak porównać obecnego życia do tego sprzed 1,5 roku. Cieszy mnie też, że Twoje życie pełne jest przygód i radości 🙂 I oby takie już zostało! pozdrawiam Cię ciepło 🙂 do przeczytania/napisnia 🙂 e

    1. Hej Ela, no właśnie.. jak patrzę na nasz mały wywiad (o którym na razie.. pst 😉 ) to sobie myślałam, że pierwszy okres we Francji przeżywałam bardzo podobnie. Początki rzadko są łatwe, ale te na emigracji najeżone są różnymi problemami, o których by się nawet nie pomyślało wcześniej. Natomiast suma summarum emigracja może być super (u mnie jest) – może to nie jest przygoda dla wszystkich, ale zdecydowanie można się odnaleźć – i znaleźć swoje szczęście – właśnie w obcym kraju 🙂
      Ciepłe pozdrowienia z Alzacji 🙂

  3. Nie trafiłam chyba wcześniej na tego posta – bardzo się cieszę, teraz szczególnie interesują mnie bardziej osobiste historie moich blogowych koleżanek – już wiem kto jest kim, dlaczego i gdzie. Miło jest wiedzieć coś więcej o osobach, których blogi czytam za każdym razem, gdy coś nowego napiszą i do których się… przyzwyczajam 🙂

  4. Piękny wpis! Wspaniale, że spełniłaś swoje marzenia 🙂
    Sądzisz, że miłość pomiędzy dwójką nastolatków na odległość jest możliwa? Mam oczywiście na myśli francuza 🙂

    1. Każda miłość to wyzwanie. Na pewno odległość niczego nie ułatwia, ale jeśli uczucie przetrwa, to może tylko świadczyć, że jest warte wielu poświęceń. Powodzenia Wam 🙂

      1. Dziękuję bardzo 🙂
        Sądzę, że jest w stanie przetrwać mimo, że jesteśmy bardzo młodzi 🙂
        Pozdrawiam serdecznie!

  5. zorientowałem się, że osiedliłaś się w Alzacji .. ślicznie tam .. jechałem kiedyś prze Colmar dalej do Burgundii i Colmar zachwyca … emigracja nie jest taka prosta jak się może to wydawać .. myślę, że najważniejsze jest aby poczuć się sobą w nowym otoczeniu (może to być trudniejsze tam gdzie mniej przyjezdnych) i znaleźć własne miejsce i wartość aby poczuć się u siebie … z perspektywy lat właśnie tak myśle .. wszystko się wokół nas zmienia ludzie także … dlatego tak myślę, że to bardzo ważne móc stanąć na własnych nogach mieć pracę itd .. pozdrawiam bardzo ciepło

    1. Nie mogę się z Tobą bardziej zgodzić 🙂 Trzeba trochę czasu, żeby naprawdę poczuć się jak u siebie, ale prędzej czy później na ogół taki stan przychodzi, prawda? W Alzacji jak na razie jest mi naprawdę dobrze, nawet trochę swojsko. Na pewno przez ludzi, dla których „obca kultura” jest chlebem codziennym – granica niemiecka i szwajcarska w pobliżu, więc pojęcie różnic kulturowych nikogo nie dziwi. Bardzo ciepłe pozdrowienia Peregrino!
      ps. Colmar jest śliczne, to prawda 🙂

  6. Cudownie, że Twoje marzenie się spełniło i jesteś teraz szczęśliwa.
    U mnie podobnie, wyjechałam z powodu mężczyzny 🙂

      1. Mieszkam w Austrii, w Wiedniu ale nie jestem z austriakiem tylko z grekiem.
        Moja historia pojawi się w poniedziałek.
        Zapraszam i pozdrawiam cieplutko:)

  7. Mnie również Francuz zawrócił w głowie, ale mnie akurat niekoniecznie ciągnęło do emigracji… Na szczęście Alzacja jest taką częścią Francji, gdzie czuję się tak jakby u siebie 😉

  8. Niedawno słyszałam, że 90% małżeństw polsko-francuskich reprezentuje układ: ona- Polka, on- Francuz. Panie są bardziej skore do wyjazdu i do nauki języka.
    Ty również potwierdzasz tę regułę 🙂

  9. Myślę, że to piękne, że tak się ułożyło 🙂 Okazje są po to by z nich korzystać, i wynosić z tego jak najwięcej dla siebie. Emigracja to cieżki kawałek chleba i myślę, że ilu nas na niej, tyle historii. U mnie sytuacja była trochę bardziej…. określona. Ja po prostu wiedziałam, że wyjadę. Ale strasznie ciężko było podzielić siebie na dwa kraje, i w każdym próbować funkcjonować normalnie. Przypadkowo tylko wylądowałam za francuską granicą, bo przyjechałam za mężczyzną mojego życia. I dopiero te kilka lat tutaj pokazały wiele niedociągnięć, których przeskoczyć się nie da. Takie życie nie jest proste. I pomimo, że trawa jest bardziej zielona, to są chwile, kiedy się zastanawiam czy to co robię, jest słuszne. Ale trzeba dostrzegać pozytywy we wszystkim, bo już dawno człowiek by zwątpił.

    1. Emigracja ma wiele twarzy. Mieszkając w Polsce ma się czasem wrażenie, że wyjazd wszystko zmienia na lepsze i łatwiejsze. No i prawda, że wiele problemów można rozwiązać, ale dochodzą inne – często przed wyjazdem nie myślało się o nich za dużo. Tak więc tak, nie ma co idealizować tej trawy u sąsiada 😉 Ale z drugiej strony, jak się marzy o wyjeździe, o życiu w innym kraju, to trzeba iść za marzeniami i jak się trafia sposobność, to przynajmniej spróbować, prawda? 🙂

    2. Emigracja ma wiele twarzy. Mieszkając w Polsce ma się czasem wrażenie, że wyjazd wszystko zmienia na lepsze i łatwiejsze. No i prawda, że wiele problemów można rozwiązać, ale dochodzą inne – często przed wyjazdem nie myślało się o nich za dużo. Tak więc tak, nie ma co idealizować tej trawy u sąsiada 😉 Ale z drugiej strony, jak się marzy o wyjeździe, o życiu w innym kraju, to trzeba iść za marzeniami i jak się trafia sposobność, to przynajmniej spróbować, prawda? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się