Uprzejmość i sympatyczne podejście otwierają drzwi

patrycja koczwara

Jeśli przedsiębiorczość można wyssać z mlekiem matki, to Patrycja na pewno należy do takich osób. A jeśli nieustępliwość łączy się jeszcze z optymistycznym usposobieniem i szerokim uśmiechem, to taka wszędzie sobie poradzi. We Francji takie cechy bardzo się przydają w każdym razie.

Zapraszam gorąco na kolejny wywiad z cyklu Francuskie Historie Polek!

Rozmowa z Patrycją mieszkającą w Lyonie

Opowiedz parę słów o sobie na początek. Jak wyglądało Twoje życie przed wyjazdem z Polski? Czym zajmujesz się na co dzień teraz we Francji?

Nazywam się Patrycja, mam 27 lat i 4 lata temu przyjechałam do Francji. Zawsze miałam wiele zainteresowań i nigdy nie byłam „spójna” zawodowo. W Polsce pracowałam od 19 roku życia, byłam niezależna finansowo, bardzo szybko wyprowadziłam się z domu i żyłam na własny rachunek. Byłam asystentką ds Visual Merchanisingu, Projektantem Showroomu, dziennikarzem i regionalnym kierownikiem projektu ekspansji.

Z dwuletnim opóźnieniem rozpoczęłam studia zaoczne (jestem socjologiem reklamy). Na ostatnim roku studiów wyjechałam na Erasmusa na Sciences Po Lyon by porównywać systemy polityczno-ekonomiczne Francji i Stanów Zjednoczonych. Po studiach znalazłam pracę i zostałam, aktualnie pracuję dla amerykańskiego pośrednika logistycznego.

Bloga prowadzę już od 8 lat!

O POCZĄTKACH WE FRANCJI

Od kiedy jesteś we Francji? Jak to się stało, że osiadłaś tu na stałe?

Mieszkam we Francji od 4 lat. Przyjechałam tutaj całkowicie przypadkowo na Erasmusa. Dlaczego przypadkowo? Miałam jechać do Niemiec, w grę wchodził Frankfurt i Brema, która była dla mnie bardziej interesująca. Ostatecznie uznałam, że Niemcy to trochę za łatwy wybór (jeszcze w liceum zdawałam maturę rozszerzoną z niemieckiego), chciałam wyjechać do kraju, którego kompletnie nie znam i poznać język, którego się nie uczyłam. W taki sposób pierwszy raz przyjechałam (a właściwie się wprowadziłam) do Francji, teoretycznie tylko na czteromiesięczny semestr. Po studiach znalazłam pracę i zostałam.

Jakie są Twoje wspomnienia z pierwszego roku po zamieszkaniu we Francji? Co było najprzyjemniejsze, a jakie aspekty okazały się trudne?

W moim wypadku pierwszy rok był całkiem udany. Studia na Sciences Po to prawdziwa przyjemność. Uczelnia zaprasza co roku najlepszych profesorów z UK/US na seminaria, to mały i elitarny uniwersytet. Był to czas zabawy i przyjemności, choć bardzo skromny studencki budżet pozostawiał wiele do życzenia.

Najciekawsze było odkrywanie Francji na każdej płaszczyźnie. W każdą niedzielę wcześnie rano wybierałam się na starówkę Lyonu, aby jeszcze przed turystyczną falą, odkrywać trabule i inne tajemnicze pasaże tego miasta, napawać się architekturą i niesamowitym, obcym mi ciągle klimatem Francji.

Najtrudniejsza okazała się konfrontacja z francuską administracją. Wynajem mieszkania, założenie konta bankowego, ubezpieczenie, dodatek CAF… Wszystko okazałoby się nie do załatwienia, gdyby nie moi znajomi Francuzi, którzy często bywali moimi tłumaczami. Jeśli ktoś myśli, że polska administracja jest zawiła, zapraszam do Francji. Opieszałość urzędników bywała porażająca 😉

Jakie były Twoje pierwsze francuskie zdziwienia?

To chyba mój ulubiony temat rozmów ze znajomymi! Mam kilka perełek, które totalnie mnie zaskoczyły:

Herbata gotowana w mikrofalówce.

Zatrważająca ilość palaczy

Pościele z językiem, które chowamy pod materacem, aby nie marzły nam stopy.

Pięciogodzinne sesje kolacyjne przy stole, w tym czczenie świętego tryptyku – czyli sera, wina i bagietki.

Co we Francji lubisz najbardziej? Co warto byłoby przenieść na polski grunt?

Po kilku latach zaczęłam doceniać jasno sprecyzowane godziny posiłków oraz fakt, że obiad czy kolacja to spotkanie całej rodziny przy stole. Moi znajomi dodatkowo bardzo dbają o to, by stół zawsze był kompletnie i bardzo estetycznie przygotowany, więc jedzenie (nawet 5h sesje) sprawiają dużą przyjemność.

Doceniam bardzo luz Francuzów w tematach damsko-męskich. Tu nie ma tematów tabu, a o cielesności rozmawia się wesoło przy winie. Ta swoboda i dystans pozwoliły mi odetchnąć po wyjeździe ze „świętej” i milczącej w wielu tematach Polski.

Kokopelia patrycja koczwara

FRANCJA I FRANCUZI NA CO DZIEŃ

Czy przed wyjazdem znałaś język francuski? Jaką rolę znajomość francuskiego odegrała dla Ciebie w odnalezieniu się we Francji?

Nigdy nie uczyłam się języka francuskiego. Kiedy przyjechałam do Lyonu, znałam 3 słowa- merci, bonjour i sacrebleu. Początki były k o s z m a r n e. W tym kraju bez francuskiego jesteś traktowana jak idiotka. Czułam się po prostu niepełnosprawna, a każde słowo po angielsku, czy niemiecku wypowiedziane do Francuza tylko bardziej mnie pogrążało! Może brzmi to jak przesada, jednak każda osoba, która samodzielnie tu przyjechała (nie do męża, nie do chłopaka czy rodziny, czy jako au pair) gorzko przyzna mi rację.

Francuskiego nauczyłam się zatem ze słuchu. Mówię biegle (na poziomie C1-C2), co zajęło mi właśnie 3,5-4 lata. Uczyłam się sama oglądając filmy na youtube, potem francuską telewizję, czy po prostu w praktyce, kiedy trzeba było iść do urzędu/ szpitala/ sklepu i załatwić jakąś sprawę. Nie potrafię jednak pisać, co jest znaczącą wadą tej formy nauki.

Co zaskakujące, lekcje francuskiego we Francji są jednymi z najdroższych kursów organizowanych przez uczelnie i inne instytucje.

Czy było Ci łatwo odnaleźć się wśród Francuzów i poczuć się jak „swoja” a nie „przyjezdna”? Co może pomóc?

Myślę, że bardzo ważne jest to, abyśmy po przyjeździe nie szukali na siłę rodaków. To pójście na łatwiznę i pomimo, iż po paru latach mam tutaj świetnych przyjaciół Polaków, to jednak pojawili się oni przypadkowo i to dopiero po roku, dwóch. Przebywanie z Francuzami, z lokalsami, będzie tutaj kluczowe.

Drugą kwestią było dla mnie odnalezienie ludzi, którzy dzielą tę samą pasję. Zaczęłam spotykać się z innymi fanami Lyonu, jego architektury, zaułków i mniej znanych zakamarkow. Przez Facebooka znalazłam grupę fotografów, którzy fascynują się Lyonem i do nich dołączyłam. Pomimo, że moje posty piszę po angielsku, czuję się lubiana i akceptowana przez nich. Dzieli nas język, ale łączy silna pasja.

Po paru latach przestałam się też buntować i zaczęłam się dopasowywać do Francuzów i ich trybu życia. O 12 jem obiad, wieczorem sporą kolację, w sobotę robię zakupy, bo w niedziele wszystkie sklepy są zamknięte i to najlepszy dzień na wyjście na obiad na miasto. Dostosowałam się, więc jest mi teraz łatwiej poczuć się jak u siebie.

Ważną rzeczą dla emigranta jest odnalezienie się na lokalnym rynku pracy. Jak to wyglądało u Ciebie?

Pracowałam od 19 roku życia, wyjeżdżając do Lyonu miałam bogate CV i wiele kursów, szkoleń za sobą. Miałam to szczęście, że we Francji wysłałam jedno CV i akurat dostałam tę posadę. Pracuję w międzynarodowej firmie, więc znajomość polskiego, słowackiego, niemieckiego i angielskiego bardzo mi pomogła. Dzięki temu, z przyjemnością dodaję teraz do tej listy francuski.

Jaką radę mogłabyś dać osobie, która właśnie przeprowadziła się w te strony i chce znaleźć pracę? Od czego powinna zacząć?

Rzuć wszystko i naucz się języka. Zapisz się na kurs, choćbyś miała poświęcić temu dużo czasu i pieniędzy. Nie ma sensu tracić czasu i życia na frustracje, które czekają Cię na miejscu.

Jesteś autorką strony Kokopelia. Opowiedz, o czym piszesz i skąd się wziął pomysł na założenie bloga? Czym jest dla Ciebie pisanie w sieci?

Blog powstał w 2009 roku. Zaczęło się od pokazywania fajnych mieszkań, ciekawych projektów. Potem dzięki blogowi dostałam pracę projektanta wnętrz showroomu w IKEA, a wcześniej zostałam dziennikarzem Domosfery. Pomimo, że blog był przez pewien czas moim głównym źródłem utrzymania, to w pewnym momencie wrzuciłam na luz. Teraz Kokopelia to przede wszystkim moje podróże, fotografie wspaniałych francuskich pejzaży i sporadycznie pojawia się tutaj wnętrzarski kontent.

Pisanie w sieci to dla mnie frajda i świetna forma upamiętniania moich zainteresowań i pasji. Wkrótce blog przejdzie poważną metamorfozę, gdyż jak już wspomniałam, design i architektura są już bardzo pobocznymi tematami na blogu. Z dużym entuzjazmem oddaję się pisaniu relacji z podróży, dlatego blog naturalnie pójdzie za tym, co aktualnie daje mi najwięcej przyjemności. Przyda się zatem mała graficzna zmiana 🙂

Kokopelia patrycja koczwara

POLKA NA EMIGRACJI

Emigracja zmienia w życiu niemal wszystko. Jakie zmiany odczuwasz najmocniej?

Stałam się bardziej wybredna jeśli chodzi o jedzenie!

Czego emigracja Cię nauczyła?

Przede wszystkim pokory wobec rzeczy, na które nie mam wpływu. Całą resztę można załatwić uprzejmością i sympatycznym podejściem. Nawet najbardziej gburowatych i również niekompetentnych urzędasów udawało mi się rozśmieszyć jednym zdaniem z kreskówki, które wykułam na pamięć. Kiedy krzywili się na mój angielski lub bardzo słownikowy poziom francuski, wtedy wyjaśniałam, że się dopiero uczę, ale za to znam jedno zdanie bezbłędnie. Kończyło się wesołym uśmiechem i od razu troszkę łatwiej było załatwić problem.

Gdybyś mogła cofnąć czas, czy jeszcze raz zdecydowałabyś się na Francję? Może coś zrobiłabyś inaczej?

Zdecydowałabym się na kurs francuskiego, ogarnęłabym przynajmniej podstawy. Myślę, że padłoby na Skandynawię lub właśnie Francje, gdybym ponownie mogła wybierać.

Czy zdarza Ci się tęsknić za Polską? Za czym najbardziej? Jak sobie z tym radzisz?

Tęsknię za polskim językiem, za naszym białym serem i owocami w bardzo niskich cenach. Poza tym chciałabym po prostu iść do księgarni i kupić sobie książkę, którą wszyscy polecają, czy wybrać się do teatru. Nie mam jakiś silnych napadów tęsknoty, więc jeśli już trzeba, to zaopatrzam się w rosyjskim sklepie, książki zamawiam przez internet lub wypożyczam polskojęzyczną literaturę z biblioteki przy Part Dieu.

Czy do emigracji we Francji można się przygotować? Co poradziłabyś osobie, która zastanawia się nad wyjazdem na stałe do kraju nad Sekwaną?

Moja odpowiedź ponownie będzie kręcić się wokół francuskiego. Bez tego naprawdę jesteśmy mocno ograniczeni. Reszta jest kwestią podejścia, wszystko da się załatwić!

Na koniec, powiedz proszę, jakie jest Twoje ulubione miejsce we Francji, które Twoim zdaniem, koniecznie trzeba zobaczyć.

Poddaję się! To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie! Jak można w tak pięknym kraju wybrać jedno miejsce?!

Patrycja, bardzo dziękuję Ci za rozmowę!

Kokopelia patrycja koczwara

Linki do materiałów wymienionych w wywiadzie:

Kokopelia

*

Jeszcze raz dziękuję Patrycji za poświęcony czas i otwartość, z jaką dzieliła się swoimi przeżyciami. Na pewno będzie jej miło, jeśli skomentujecie wywiad lub zadacie jej pytanie w komentarzu.

Uśmiechnięta Iza
Cześć, jestem Iza! Pomogę Ci poczuć się tu jak w domu. Nieważne, czy przyjechałeś do Francji na wakacje czy na stałe.
W serialu słyszysz francuskie &^%$&,a lektor tłumaczy „ty ananasie!”. Pobierz Mały słownik wyrazów brzydkich, aby rozumieć więcej.

2 Odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne na blogu

dziękuję

Został ostatni krok…

Sprawdź swoją skrzynkę mejlową i kliknij w potwierdzający link.

Moja Alzacja stosuje pliki cookies. Więcej przeczytasz w polityce prywatności, a w każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień cookies w swojej przeglądarce.

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Wyślij mi wiadomość

A może chcesz poszukać czegoś na stronie?

Zapisz się